TomFinger

Black Tears – od wpisu o tej kapeli powinniście zacząć czytać opowieść o TOMFINGER, bo to właśnie Black Tears kładli fundamenty pod to czym zajmiemy się tutaj. Historię BT spisał Michał Yogi Kossak, basista. Porozmawiałem z nim także o TOMFINGERZE, bo i w tym składzie grał. Dzieje BT są znane, kontekst mamy, możemy przejść do dalszych wydarzeń. Yogi: “Lato, albo wczesna jesień 1998 roku. Black Tears już w zasadzie nie istniało, bo odeszła Gruszka i Marek Majewski. Brzdąkaliśmy sobie w MDKu we trzech: ja na basie, Dominik Samborski na gitarze i Adam Kowalski na perkusji. Adaś mieszkał w bloku naprzeciwko ojca Czarka Sochy, więc się z Czarkiem znali. Któregoś dnia wpadł do nas na próbę Czarek ze swoim kumplem Gerardem Wasilewskim. Zobaczyli, że jest kawałek składu i dołączyli do nas. 🙂 ” Czarek Socha w temacie początków: “Mam anegdotkę o początkach grania na perkusji Adama Kowalskiego. Jakoś w 1995 roku pokłóciliśmy się z moim ówczesnym zespołem i zostałem z całym sprzętem kapeli. Upchnąłem go w piwnicy w bloku. Adam złożył tam nasze bębny i zaczął ćwiczyć. Sąsiedzi zadowoleni nie byli, ale jak kilka lat później zobaczyłem jak Adam gra to pełen szacun.” Jak widać historia całkiem prosta, czyli po prostu kumple z osiedla zebrali się razem i zaczęli grać. Przypomnę jeszcze tylko, że Młodzieżowy Dom Kultury działał w tamtym okresie przy ul. 3-go maja, w budynkach po zamkniętym żłobku. Nowy skład jednak nie kontynuował działalności w tej instytucji. Yogi: “Czarek był wtedy już dobrym gitarzystą, grał w Łęcznej w zespole After Shave, znał się ze Zbyszkiem Skrzypkiem. Szybko załatwił nam próby w Piwnicy pod Biblioteką, czyli w LOKu. Nie wiem czy to specjalnie dla nas, ale pamiętam, że jakieś Marshalle były wytaczane na nasze próby. To też chyba zasługa Czarka. Szybko to się wszystko potoczyło.” Niejednokrotnie na blogu pisałem już o sali prób Lubartowskiego Ośrodka Kultury, czyli o Piwnicy pod Biblioteką. Nie będę więc robił tego po raz kolejny. Zerknijcie we wpisy o innych zespołach. 😉

Uporządkujmy skład. Michał Yogi Kossak na basie, Dominik Samborski na gitarze, Adam Kowalski, perkusja, Cezary Socha na gitarze oraz Gerard Wasilewski – wokal i czasem gitara akustyczna. To jednak nie wszyscy. Michał: “W składzie były jeszcze klawisze i żeński wokal. Michał Poznański grał na klawiszach, a śpiewała Magda Targońska. Wydaje mi się, że oboje dołączyli przez Gerarda. Nie pamiętam niestety w jakich okolicznościach. Pamiętam natomiast, że Magda lubiła inną muzykę niż my. Nie miała rockowych korzeni, ale się zaaklimatyzowała” Ni stąd ni zowąd zespół rozrósł się do 7 osób. Całkiem sporo.

Tym razem artykuł zacząłem szybko i bez rozbudowanych wstępów. Podobnie TOMFINGER zaczął swoją działalność i ostro ruszył z kopyta z tworzeniem piosenek. Ponownie Michał: “Czarek z Gerardem mieli już jakiś tam materiał. Część muzyki była chyba z After Shave. Były szkice utworów, Dominik je zmieniał, przerabiał. Sekcję rytmiczną układaliśmy na próbach. Czarek tak jak wspomniałem, wiedział jak się gra na gitarze. My się uczyliśmy. Chociaż mieliśmy już za sobą pierwsze zespoły to siłą rzeczy równaliśmy poziomem w górę. Dużo ćwiczyliśmy, stawialiśmy w tej kapeli na technikę. Założenie na muzykę było takie, że ma być dobrze zaaranżowana. Był wyraźny podział gitar w zespole: Czarek rytmiczna, Dominik solowa no i Gerard jak śpiewał to dogrywał też na akustyku. Pierwszy materiał 7, 8 kawałków zrobiliśmy chyba w 2, 3 miesiące. Do tego kilka coverów na rozgrzewkę.” Jak widać wzięli się ostro do roboty, ale niestety… Yogi: “Niestety Czarek Socha długo z nami nie grał. Poszedł do szkoły policyjnej i wyjechał na pół roku. Granie, więc odpuścił. Na pewno zagraliśmy w tym składzie ze 2 koncerty w LOKu. Pamiętam, że na jednym graliśmy “Marsz Turecki” Mozarta. Czarek grał główną partię, a reszta zespołu akcentowała. 🙂 Po jakimś czasie do składu na drugą gitarę dołączył Łukasz Jezior. Znaliśmy się już ze wcześniejszej naszej wspólnej kapeli: Necrosis Of Brain. Łukasz miał w zespole takie etapy. Trochę grał, potem nie grał, bo skupił się na maturze i egzaminach na studia. Potem znowu grał, aż do rozwiązania TOMFINGERA.” Czarek tak pamięta wspomniany wyżej występ: “Grałem tylko jeden koncert. “Marsz Turecki” zagraliśmy szybciej niż na próbach i myślałem, że palce połamię na gryfie. 🙂 Ciekawostka jest taka, że razem z nami zagrał wtedy zespół Jaff z UK. Oni się spieszyli i w efekcie grali przed nami. Po koncercie jakaś ekipa z Parczewa brała od Gerarda autografy, bo myśleli, że jesteśmy gwiazdą i w dodatku z zagranicznym supportem. 🙂 ” Tak, tak Drodzy Czytelnicy. Były takie czasy, że w LOKu koncertowały kapele z zagranicy. I to dość regularnie.

O powstawaniu muzyki Yogi trochę opowiedział, a co z tekstami? Michał: “Teksty pisał Gerard. Potem chyba także Magda, szczególnie te po angielsku. Głównie jednak od początku tekstami zajmował się Gerard. On też aranżował wokale i wymyślał linie melodyczne. Jak teraz słucham tych piosenek to wydają się one dosyć osobiste i kontrowersyjne. Nie przedstawiały szczęśliwego człowieka. Raczej zagubionego. Wystarczy posłuchać “Tańcząc we mgle.” Gerard temat “Tańcząc we mgle” skomentował tak:Oryginalny tekst do tego utworu należy do naszego przyjaciela Henia Wincentaka, ja tylko troszkę go zmieniłem dopasowując do muzyki Dominika. Nie doszukiwałbym się w tym tekście porównań do mnie, czy do mojego odejścia z zespołu”.

Dzieje się. Bez dwóch zdań. Skład się skompletował, TOMFINGER ma już materiał, pojawiają się pierwsze koncerty. Wiosną 1999 roku postanawiają nagrać to co do tej pory stworzyli. Nie było to pod koniec lat 90-tych takie proste jak obecnie. Nie istniały jeszcze domowe studia. Technologia komputerowa potrzebna do samodzielnego rejestrowania muzyki nie dorastała obecnej do pięt i była bardo droga. Udało się jednak nagrać 4 utwory. Yogi: “Nie pamiętam kto, chyba Czarek albo Gerard znał w okolicy człowieka, który miał wieloślad. Facet przyjechał i nagrał nas. Robiliśmy to w dwóch etapach. W nocy w Piwnicy nagraliśmy perkusję, bas i klawisze, a następnego dnia resztę instrumentów i wokale u Gerarda w domu. Miksował to ten człowiek od wielośladu. Wydaje mi się, że Czarek już wtedy z nami nie grał i drugą gitarę nagrywał Łukasz. Pamiętam, że dwa dni po całonocnych nagraniach pisałem maturę z polskiego. To były intensywne czasy. 🙂 Wydaje mi się także, że ten wieloślad kilka lat później trafił do Dominika, który założył studio Groove w Łucce i tam nagrywał okoliczne kapele.” Zarejestrowane numery to “Będzie dym”, “Ty i ja”, “Skrzydła Ikara” i “Tańcząc we mgle”. Poniżej oczywiście macie je do posłuchania. Jakościowo zostawiały w tyle nagrania lubartowskich bandów z lat 80-tych i 90-tych. Gdy chciałem nazwać jakoś muzykę TOMFINGER to nie umiałem. Są to numery rockowe, ale jednak mocno rozbudowane. Rzućcie uchem. 🙂

Kliknijcie znaczek: żeby zobaczyć wszystkie piosenki.

Za czasów TOMFINGERA ich największym “hitem” był niewątpliwie kawałek “Będzie dym”. Komukolwiek ze znajomych rzuciłbym nazwę zespołu od razu pierwsze skojarzenie to refren tego utworu i charakterystyczna linijka “Ręce mi się pocą”. Czarek Socha: “Ta piosenka była napisana jeszcze w After Shave i z tamtą kapelą grałem ją wcześniej. Wersja TOMFINGERA jednak bardziej mi się podobała. Miała jakiś lepszy flow.”
Drugą rzeczą związaną z tą muzyką, którą pamiętam to chwytliwy początkowy riff w numerze “Tańcząc we mgle”. Musiałem o to Yogiego zapytać: “Riff do “Tańcząc we mgle” wymyślił Dominik Samborski. Inspiracją były alikwoty i prawdopodobnie szkółka gitarowa Grzegorza Skawińskiego. Słuchał także wtedy O.N.A. W ogóle wszyscy wtedy uczyliśmy się z takich szkółek, które wychodziły na VHSach. Najróżniejsi muzycy wypuszczali takie kursy. Kupowaliśmy, wymienialiśmy się, kopiowaliśmy. Ja miałem szkółkę Pilichowskiego. Jedno stwierdzenie z tego VHS szczególnie zapadło mi w pamięć: żeby dobrze grać na basie musisz ćwiczyć 10 lat po 10 godzin dziennie. Wtedy będziesz dobry. 🙂 Jeśli chodzi o “Będzie dym” to faktycznie ludzie najbardziej go kojarzyli. Pewnie głównie dlatego, że był prosty i wpadał w ucho. Tak to już jest z hitami, że są przeważnie proste. 🙂 Zawsze tym kawałkiem zaczynaliśmy koncerty i Gerard nim rozkręcał publiczność. Zresztą jak gramy z Bimbreem to też zawsze ktoś chce “Piwo”, bo to też prosty numer z łatwym refrenem. 🙂 Tak powstaje disco polo. 🙂 “ No cóż, zdecydowanie teoria Michała trzyma się kupy. 🙂 Zawsze śpiewaliśmy refren “Będzie dym” w parku podczas “spotkań towarzyskich”. 🙂 Sprawdźcie powyżej, może i wam zapadnie w pamięć.

Sprawdzić możecie także video, które poniżej. Kasetę VHS pożyczył mi Gerard Wasilewski. Zobaczyć i posłuchać możecie tutaj TOMFINGERA w początkowym okresie, chociaż już bez Czarka. Grudzień 1998 rok. Zespół miał więc najwyżej pół roku. Świetna pamiątka. Takie VHSy to najlepsze perełki Lubartowskiego Garażu. 🙂 Ciekawostka: na początku słychać, że kapela miała nawet swoje intro. Potem nie pamiętam, aby go jeszcze używali, a szkoda.

Mając demo w ręce, w dodatku na CD skład mógł szybko rozwijać się. Szukać koncertów, promować się, itd. Oczywiście to nie były jeszcze czasy internetu, więc sposoby były inne. Yogi: “Gerard myślał o takich rzeczach jak promocja, więc się nią zajął. Wysyłał kopie dema gdzie tylko mógł: do organizatorów koncertów, na konkursy, do radia. Porozmawiał także z Markiem Kwaskiem, lubartowskim malarzem, żeby zaprojektował nam logo. Nie pamiętam czemu nic z tego nie wyszło. Moim zdaniem na tamte czasy i na nasze możliwości nagrania nie brzmiały najgorzej. Zaczął więc pojawiać się odzew na nasze granie. Coraz więcej graliśmy koncertów. Chociażby w lubelskim Koyocie, czyli legendarnej już knajpie rockowej. Na Kozienaliach zagraliśmy na dużej scenie, oczywiście nie jako gwiazda, ale scena zrobiła na nas wrażenie. W Lubartowie graliśmy dużo: w amfiteatrze, w LOKu, gdzie się dało. Pojawił się także dalszy koncert. Był to II Zlot Motocykli Sokół na Zamku w Czersku. Trochę znanych kapel też tam wystąpiło. W zespole grało w sumie 7 osób, więc staraliśmy się grać takie koncerty, na których organizator zapewniał backline. To niestety było naszym ograniczeniem. Potrzebowaliśmy dużo sprzętu, a ciężko było ze środkami transportu.”

Do koncertów jeszcze wrócimy, bo w późniejszym okresie także było ciekawie w tym temacie. Yogi opowiedział jeszcze o dwóch innych sytuacjach, które zaistniały właśnie dzięki powyższym nagraniom. Yogi: “Ludzie w okolicach zaczynali chyba nas kojarzyć powoli. Któregoś dnia dostaliśmy zaproszenie na wywiad do Radia Lublin. No i to była dla nas duża sprawa. Pamiętam, że nie mogłem pojechać. Pojechali wokaliści Gerard i Magda. Byli gośćmi w audycji na żywo, w niedzielę chyba około 10. Oprócz wywiadu poleciały nasze piosenki. Oczywiście siedziałem i słuchałem. 🙂 Innym razem zainteresowało się nami kilka osób i zaproszono nas na spotkanie w Lublinie. Na spotkaniu jakaś bizneswoman rozwijała przed nami plany na przyszłość zespołu i obietnice, że zajmą się nami jako menadżerowie. Wietrzyliśmy jednak w tym oszustwo, bo na dzień dobry chcieli od nas pieniądze. Ponadto my, biedne studenciaki nawet gdybyśmy chcieli w to wejść to zwyczajnie nie mieliśmy kasy.” Nie dowiemy się, czy była to zwykła próba wyciągnięcia od TOMFINGERA pieniędzy, bo Yogi nie zapamiętał co to byli za ludzie. 🙂

Niestety zespół rozstaje się w pewnym momencie ze swoim wokalistą: Gerardem Wasilewskim. Michał: “Gerard był charyzmatyczny, grał i śpiewał, bo po prostu to czuł. Mam wrażenie, że był urodzony do sceny. Opuścił jednak zespół z własnej winy, a przyczyna? Można ją chyba znaleźć w jego tekstach. Miał fajny głos, charakterystyczną barwę. Dzwonił do mnie kilka lat temu, że chętnie wróciłby do grania w zespole. Ja jednak zupełnie nie miałem czasu na reaktywowanie kapeli. Z tego co wiem muzycznie udziela się w Fundacji im. Agaty Orłowskiej, gdzie prowadzi zajęcia dla dzieci z terapii muzycznej.” Zanim główny wokal męski rozstał się z zespołem zaśpiewał koncert w lubartowskim amfiteatrze w parku. Został on nagrany i wrzuciłem go poniżej. 15 piosenek, większość nie doczekała się studyjnej rejestracji, ale brzmią dobrze i są niezłej jakości. TOMFINGER gra tutaj na jedną gitarę, więc można założyć, że był to ten okres kiedy Łukasz Jezior miał przerwę. 

Kliknijcie znaczek: żeby zobaczyć wszystkie piosenki.

Gerard Wasilewski opisał mi w mailu dokładniej okoliczności swojego rozstania się z kapelą. “W roku w którym odszedłem urodził mi się syn, miałem rodzinę na utrzymaniu. Kiedy chłopaki zadzwonili do mnie w sprawie koncertu na kolejnym Zjeździe Sokołów w Czersku, przebywałem w tym czasie z moimi ludźmi w pracy w Zielonej Górze. Nie mogłem być na tym koncercie. Pracowałem i nie mogłem zostawić swoich ludzi samych. Kiedy odmówiłem chłopakom, nie miałem już do czego wracać. Kiedy wróciłem do Lubartowa, poszedłem jeszcze na koncert TOMFINGERA w LOKu. Chłopaki mnie nie widzieli, ale ja mogłem z dystansem posłuchać zespołu już z nowym wokalistą. Gdybym miał możliwość powrotu do mojej decyzji z przed lat, zachowałbym się tak samo. Bardzo tego żałowałem, ale w tamtym momencie nie miałem innego wyjścia. Nie miałem pretensji do zespołu. Liczyłem się z takim finałem, lecz nie miałem wyboru i za to również po latach chciałbym przeprosić ekipę TOMFINGER.”

Brak jednego z dwojga wokalistów siłą rzeczy sporo namieszał w zespole. Yogi: “Kiedy Gerard odszedł, to muzyka się zmieniła. Dominik komponował bardziej ciężkie utwory i bardziej skomplikowane. Z Gerardem graliśmy rockowo, rockendrolowo, czasem zabawnie jak chociażby w “Będzie dym”, albo “Bluesie starego kawalera”. Dominik cisnął, żeby grać trudniejsze rzeczy. Komponował w zależności czego aktualnie słuchał. Jak słuchał jazzowo, funkowo – rockowych klimatów to taki zrobił utwór. Jak słuchał Dream Theater, albo Malmsteena to grał w takim stylu. Duży nacisk kładł na gitary i na to, żeby odegrać je tak jak na nagraniach, porządnie po prostu. Całą muzykę wymyślał w domu, łącznie z solówkami. Potem na próbach pokazywał wszystkim co mają grać. Polegałem w tej kwestii na nim dlatego, że tak mnie nauczył na początku naszego wspólnego grania jeszcze w Necrosis of Brain. 🙂 Pokazywał: tu zagraj tak, a tu zagraj tak. Jak nie umiesz to się naucz. 🙂 Sam łapał za bas i potrafił na nim zagrać. Zresztą obecnie przecież jest basistą. Pamiętam, że przychodził do mnie z piecykiem, ja miałem radio “Dominik”. 🙂 Podłączałem gitarę kablem DIN do radia i rąbaliśmy. Ja grałem pokłady, on wymyślał zagrywki, melodie. Tak ćwiczyliśmy: on na piecyku, ja na “Dominiku”. 🙂 “

Jednak Michał Kossak, czyli basista, w zespole na radiu “Dominik” nie grał. Jak wyglądała w TOMFINGERZE kwestia gratów? Wiemy, że próby mieli w Piwnicy, tam jakieś wzmacniacze były, mikrofony, nagłośnienie wokalowe. A reszta? Yogi: “Adaś kupił od Kuby Olszewskiego, znanego w Lubartowie perkusisty, jego słynną ramę. Ramę Kuba sam sobie pospawał i robiła piorunujące wrażenie. Wyglądała profesjonalnie. Poza tym nie wiem skąd Adaś wziął taki patent, może sam wymyślił, ale wieszał łańcuszki na blachach, po to żeby dłużej wybrzmiewały. Nie widziałem tego u nikogo innego, więc może sam na to wpadł. Brzmiało całkiem fajnie. Blachy były długie. Szukał też blach pod swój styl. Ja kupiłem combo Peaveya. Rodzice wyłożyli kasę. Kupiłem go u Grzegorza Pikuli, ojca Sebastiana. Mam je do dzisiaj. Jest bardzo ciężkie. Targałem je sam z ul. Pocztowej do siebie na 3-go maja. Gitarę miałem polską: ZAKa. Potem dopiero kupiłem GMRa, na którym gram do dzisiaj. Dominik natomiast cały czas szukał dźwięku dla siebie. Kupował i sprzedawał różne gitary. Kiedyś zdobył lutniczą kopię Fendera z założonym przetwornikiem Bartolini. Miała super ciepły sound. Na tej gitarze nasze utwory brzmiały zupełnie inaczej. Łukasz całe życie grał na ZAKu, chyba ma go do tej pory. 🙂 On lubił tworzyć muzykę na komputerze. Co w tamtych czasach było dla nas nie do wyobrażenia. Puszczał mi swoje utwory w domu i szczęka mi opadała. Wydaje mi się, że był w tej kwestii jednym z pierwszych w Lubartowie. Generalnie myśleliśmy o lepszym sprzęcie, żeby mieć lepsze brzmienie.” Padło kilka nazwisk, więc jeśli ktoś nie czytał wszystkich wpisów na blogu, wyjaśniam: Grzegorz Pikula, czyli gitarzysta zespołu Quo Vadis. W okresie istnienia TOMFINGERA zajmował się sprzedażą sprzętu muzycznego. Jeśli potrzebowało się gitary, efektu, wzmacniacza, lub innego instrumentu to warto było skontaktować się z panem Grzegorzem. Nawet jak nie miał to był w stanie sprowadzić. Nie było w Lubartowie w owym czasie sklepu muzycznego. Dziś pan Pikula już nie żyje.
Kuba Olszewski to oczywiście pałker zespołów Perceptions, Konfederacja, Rusel Viper, Domination. Historię słynnej ramy perkusyjnej znajdziecie we wpisie o Rusel Viper. Kuba niestety zawiesił swoje granie.
Co do Łukasza Jeziora i jego twórczości to może kiedyś da się namówić na publikację black metalowej płyty, którą stworzył pod pseudonimem Lord Lucas. Jak się uda to także w niniejszym artykule pojawi się odnośnik.

Wracamy do tematu tego tekstu. Jedynym wokalem w zespole została Magda Targońska. Powstają nowe utwory. TOMFINGER postanawia znowu wejść do studia. Yogi: “Nagraliśmy 3 utwory w Lublinie w Kilsound, studiu Mariusza Kiliana z Conventu. “Narzędzie narodzin”, “Alone” i “Spotkanie”. Złożyliśmy się pamiętam na to wszyscy, bo koszty były niemałe. Nagrywaliśmy śladami na magnetofon szpulowy. On te piosenki miał zmiksować, zmasterować, dokończyć. Ciągnęło to się długo i w końcu Dominik to jakoś wyrwał od Kiliana i dlatego w ogóle mamy te nagrania.” Wrzucam te 3 piosenki i dodatkowo “Alone” w wersji instrumentalnej. Warto posłuchać. 

Kliknijcie znaczek: żeby zobaczyć wszystkie piosenki.

Przyszedł czas na konkursy. Zespół miał już przecież zarejestrowane 7 utworów. Jak im szło? Michał: “Nieźle nam poszedł konkurs w Świdniku. Organizował go Leszek Cichoński, gitarzysta i nauczyciel gitary. Dominik Samborski dostał na nim wyróżnienie. Największą przygodą był jednak konkurs w Bolesławcu w 2000 roku. Przy okazji to nasz najdalej zagrany koncert. Impreza nazywała się Rock Blok z BOK (Bolesławiecki Ośrodek Kultury). Pojechaliśmy niestety w okrojonym składzie. Łukasz i Michał Poznański nie dali rady. Jechaliśmy pociągiem z instrumentami 600km w jedną stronę i zagraliśmy… 1 utwór. 🙂 W jury była Anja Orthodox z Closterkellera. Pamiętam, że wtedy pierwszy raz rozmawiałem z kimś sławnym face to face. 🙂 Dawała nam rady przed koncertem. Zagraliśmy sprawnie, ale niestety na jedną gitarę i bez klawiszy. Nie udało się więc pokazać pełnych możliwości piosenki “Per aspera ad astra”. Wypadliśmy więc dość sucho. Szkoda swoją drogą, że nie nagraliśmy tego utworu. Impreza był dwudniowa, więc mieliśmy festiwal za free. Wracaliśmy znowu pociągiem, w nocy, z przesiadkami. Jakichś dwóch typów zainteresowało się naszymi instrumentami i zaglądali do przedziału. Adaś w końcu wykręcił klamkę i jechaliśmy zamknięci od środka na amen. 🙂 “

Z pierwszego okresu działalności zdjęcia przekazał mi Gerard. Z późniejszych lat fotki mam od Jogiego. Zapraszam oczywiście do galerii, gdzie zobaczycie je wszystkie. W tekście także kilka widzicie. Na przykład zdjęcie obok pochodzi z imprezy pt,: “Na ryby”. Nie mam pojęcia o co chodziło, ale zespół widać wyraźnie. Za mikrofonem rozpoznać można Piotrka Pytona Pytkę. Jest on także na 3 zdjęciach sesyjnych zrobionych zespołowi pod LOKiem. Zapytałem o te zdjęcia i o Pytona. Yogi: “Zdjęcia z Pytonem to już końcówka zespołu. Dołączył do nas. Dominik tworzył coraz bardziej gitarowe tematy i potrzebowaliśmy drugiego, męskiego wokalu. Piotrek przyszedł do zespołu i nikt mu niczego nie musiał tłumaczyć, bo to stary heavy metalowiec, więc czuł takie granie. Równolegle śpiewał jeszcze chyba w dwóch składach i nie było to dla niego problemem. Zagraliśmy razem kilka koncertów. Ten koncert “Na ryby” odbył się jakoś rok po tej nagranej sztuce.” Pyton ma już na blogu opisaną swoją muzyczną drogę. Zerknijcie we wpisy o Schedzie po Dziadku, Off Side, Macheezmo, Purple Haze albo Freedom.

Jak sam basista wspomniał zbliżamy się do końca. Datuje się on na mniej więcej 2001 rok. Yogi: “TOMFINGER zahaczył jeszcze próbami o Garaż przy cmentarzu. Dominik, Adaś i ja współtworzyliśmy go razem z chłopakami z Bimbeer. Przeszliśmy z graniem do Garażu, bo Piwnica pod Biblioteką jednak ograniczała w jakimś stopniu. Trzeba było grać tylko w jeden dzień w tygodniu, w określonych godzinach. W Garażu, można było grać częściej i dłużej, byle tylko nie wchodzić w paradę innym zespołom. Zdarzały się tam także imprezy. Mimo, że to powoli był koniec kapeli to wymyśliliśmy wtedy całkiem fajne numery. Moim zdaniem mieliśmy potencjał. Grali w zespole techniczni muzycy. Nie mówię o sobie, ale Dominik Samborski, Adam Kowalski, Czarek Socha, Łukasz Jezior. Większość z nich ciągle zajmuje się muzyką. Zakończyliśmy działalność z wielu powodów. Jednym z nich był ten, że był to dla nas czas podejmowania życiowych decyzji. Dominik zawsze chciał “iść w muzykę”. Denerwował się jak odpuszczałem próby ze względu na egzaminy na uczelni. Życie pokazało, że został muzykiem i zajmuje się tym zawodowo. Ja nie widziałem wtedy dla siebie możliwości zarabiania na graniu. Zresztą nie tylko ja. Łukasz, czy Magda nie zajmują się już graniem. Adam bębni, ale także raczej amatorsko. Adaś pamiętam, że podchodził do grania na luzie. Na zasadzie co się wydarzy to będzie. Pracował już wtedy, więc nie miał ciśnienia. W Garażu poznaliśmy za to inną muzykę i inne zespoły. Ja dołączyłem do Bimbeer. Dominik i Adaś poznali Orła, Suchego i założyli rewelacyjną, punkową El Chupacabrę.” Znowu parę zdań wyjaśnienia. Garaż przy cmentarzu, czyli nieistniejąca już sala prób zorganizowana przez zespoły Bimbeer i El Chupacabra. Poczytajcie jeśli jeszcze nie wiecie o czym mowa.

Podsumowanie? Zostawiam to Michałowi: “Przez te 3 lata TOMFINGERA sporo się wydarzyło. Teraz jak słucham tej muzyki to ona ciągle mi się podoba. Te prostsze, rockowe piosenki po doszlifowaniu nadawałyby się do radia. Musielibyśmy jeszcze bardziej zaangażować się w zespół. Więcej ćwiczyć, może wziąć lekcje. Nie byliśmy nigdy zespołem imprezowiczów. Dominik trzymał rygor 🙂 więc mogło coś z tego być. Wtedy tak się grało. Zaczynały Łzy, Virgin z Dodą. Popularne było O.N.A. Czasem co kilka lat, ktoś znajomy mnie pyta o te nagrania, więc niektórzy nas jeszcze pamiętają. 🙂 “ Ja pamiętam na pewno, a dzięki temu, że Michał usiadł ze mną i trochę poopowiadał, przekazał mi zdjęcia i nagrania, przypomnieć możecie sobie także wy.

O swoich bandach Yogi sam pisał teksty na Lubartowskim Garażu. Przypominam i zapraszam na wpisy o Necrosis of Brain i Black Tears. Aktualnie gra on ciągle w Bimbeer. Nigdy go nie zapytałem o początki basowe. Nadarzyła się więc okazja w tym tekście. Yogi: “Zawsze chciałem grać na basie. Niskie rejestry mi się podobają. Próbowałem kiedyś gitary, ale mam grube paluchy, a w gitarze jest więcej strun i są bliżej siebie rozmieszczone. W związku z tym było to dla mnie karkołomne. Zostałem basistą. 🙂 Wydaje mi się, że jako amator ciągle grający w kapelach jestem najdłużej czynnym basmanem w Lubartowie. Gram od 1995 roku. Oprócz oczywiście Konrada Iwana i pana Jarosiewicza, ale oni są zawodowcami. 🙂 “

Na koniec tradycyjne już i obowiązkowe DZIĘKI dla Michała Yogiego Kossaka za całą opowieść i materiały oraz dla Gerarda Wasilewskiego za foty i kasetę VHS. Szkoda byłoby, żeby TOMFINGER na blogu się nie pokazał. Cieszę się, że się udało, bo wyszedł bardzo bogaty tekst. Przypominam jeszcze o galerii kilkudziesięciu zdjęć, głównie z obrazkami live. Wszystkie konfiguracje personalne zespołu zostały tam uwiecznione.