„Kiedy EL CHUPACABRA powstała – uważana była za lubartowski super skład. Przynajmniej w środowisku, w którym wtedy się znajdowałem. Adaś Kowalski (perkusja) i Dominik Samborski (gitara) – grali wcześniej m.in. w TomFinger, Orzeł w Burundandze, Suchy – miał jeszcze większe doświadczenie… W zasadzie tylko dla Wuja była to pierwsza kapela.” Zacząłem tę opowieść od cytatu z Łukasza Bobiego Borzęckiego (czyli drugiego wokalisty EL CHUPACABRY), bo cytat ten oddaje klimat wokół zespołu. Nie była to pierwszyzna, więc postawili sobie od razu poprzeczkę wysoko i przez całe istnienie kapela nie zaliczyła słabych numerów. Wróćmy jednak tradycyjnie do początku. Startują w 2000r. Jacek Suchy Suchodolski tak to opisuje: „Dominik podszedł do mnie gdzieś na jakimś koncercie w LOK i zaproponował wspólne granie, z czego się bardzo ucieszyłem, bo byłem akurat „bezrobotnym gitarzystą”. Zaczęliśmy próby w LOKu w piwnicy. Na początku basistą był Konrad Iwan, ale jakoś się nasze ścieżki nie znalazły i zaprosiliśmy do współpracy Dżejkoba Orlawsky.” Adam Kowalski, czyli pałker w sumie pamięta to podobnie: „Kapela powstała z inicjatywy Jacka Suchodolskiego i Dominika Samborskiego. Zaprosili do współpracy Wuja oraz mnie i Konrada Iwana, ale to trwało krótko. Odszedł Konrad i został zaproszony Orzeł. Próby na początku graliśmy w LOKu, a potem powstał słynny Garaż.” W EL CHUPIE na początku śpiewał Daniel Wujo Bujak, który też pamięta początki: „Na pierwszą próbę zaprosił mnie Dominik Samborski (kolegowaliśmy się i często bywałem na próbach jego innych projektów). Jeśli dobrze pamiętam to decyzja o tym, że będę krzykaczem w zespole zapadła w sali prób pod biblioteką miejską (naprzeciwko sądu). Dla mnie ten zespół to była totalna pierwszyzna ale panowie dobrze wiedzieli czego chcą. Wszystko co robiłem w kapeli było spontaniczne i na czuja.”
Wychodzi na to, że po raz kolejny trafiliśmy do piwnicy pod bibliotekę. Tym razem jednak nie na długo. Zespół musiał się stamtąd wynieść. Wujo: „Przełomowe dla kapeli (i jak się okazało później dla innych kapel także) moim zdaniem było to, że nie mogliśmy grać prób pod biblioteką. Strasznie to zaktywizowało Dominika, który moim zdaniem odegrał kluczową rolę w tworzeniu Garażu na Szaniawskiego, koło cmentarza. Dobrze pamiętam jego zapał, wożenie materiałów budowlanych maluchem (łaty na stelaż, wełna do wygłuszenia, itp.).” Był to rok 2000, wakacje bodajże. EL CHUPACABRA ściśle związała się z tym miejscem. Założyliśmy Garaż w 3 kapele (mówię „my”, bo też brałem w tym udział): EL CHUPA, TomFinger i Bimbeer. Dominik i Adam grali w dwóch z tych składów i wymyślili całe wytłumienie i elektrykę w środku. Załatwili drewno na stelaż, na wełnę była zrzutka, dywany to już co kto miał i podobnie było z prześcieradłami na ściany. Reszta załogi pomagała w budowie, albo ogarniała finanse. To Dominik i Adaś byli inżynierami. Miejsce to miało oczywiście sporo wad, ale miało także wiele plusów. Mogliśmy tam grać praktycznie bez ograniczeń czasowych, sami ustalaliśmy sobie grafik, cena wynajmu nie była zbyt duża, no i oczywiście panowała tam totalna wolność ograniczana jedynie przez nas samych. Mieliśmy swoje, niezależne od instytucji kultury miejsce przystosowane tylko do grania. Garaż istniał przez 13 lat. Przez ten czas przewinęło się przez niego kilkanaście różnych zespołów i składów wszelkich odmian muzyki. W pewnym momencie zabrakło już miejsc, tylu było chętnych. Musieliśmy odmówić paru składom. I choć ostatecznie po kilku latach EL CHUPACABRA wyprowadziła się z Garażu, to w tym miejscu tworzyła pierwsze kawałki i dokonywała pierwszych nagrań na pożyczonym sprzęcie.
W Garażu prym wiodło tworzenie muzyki, ale chodziło też o to, żeby mieć swoje miejsce także na imprezy. Po raz kolejny Wujo: „Próby bardzo szybko rozrosły się do spotkań towarzyskich. Powstała cała otoczka znajomych, sympatyków, dziewczyn członków zespołu. Po przegraniu materiału, często kontynuowaliśmy imprezując w Garażu. Dla mnie to było bardzo ważne, bo już wtedy 5 dni w tygodniu mieszkałem w Lublinie… wracałem tylko na weekendy więc byłem głodny tych spotkań. Czasami impreza spontanicznie potrafiła się przerodzić w coś co teraz nazwalibyśmy „performance”. Adaś potrafił zbudować prowizoryczną scenę teatralną i odstawić takie przedstawienie, że zwieracze puszczały.” Adaś przodował w rozśmieszaniu. Do tej pory używam jego tekstów z tamtych czasów. 🙂 Próbkę specyficznego humoru członków EL CHUPY znajdziecie na końcu tego tekstu w wywiadzie jaki udzielili lokalnej gazetce. Gwarantowany banan na twarzy. 🙂
Przejdźmy jednak dalej w opowieści o EL CHUPACABRZE, bo do wspomnień o Garażu jeszcze będą okazje na blogu. Muzykę tworzyli kolektywnie. Co z tekstami? Daniel: „Pisałem teksty, czasami brałem je od Marcina Kamoli, czasami braliśmy tekst Aśki Tarkowskiej albo Łysego (oboje tworzyli wcześniej Burundangę). Zależało mi, aby tekst dotykał problemu, który jest mi bliski.” Piosenki miały zdecydowanie mocny, punkowy przekaz i komentowały ogólnie rzecz biorąc, ówczesną rzeczywistość.
Doszliśmy tym samym do miejsca, w którym band mógł skupić się wreszcie na tworzeniu. Był lokal, był sprzęt, były chęci. Materiał powstawał, o kapeli dowiadywali się znajomi nie tylko z Lubartowa, zaczęły się też pierwsze koncerty, jeszcze z Danielem na wokalu: „Co do koncertów to miło wspominam ten z Modliborzyc gdzie graliśmy z fińskim Endstans. Pamiętam, że wcisnęliśmy się w jedno auto by tam dotrzeć. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem grzecznie ulizanych, ale wydziabanych Finów, którzy wymiatali muzycznie oraz niesamowicie ruszali się na scenie. Większe wrażenie odnośnie dziar to zrobiła na mnie tylko wokalistka z Siege. Graliśmy z nimi w Lublinie w Starej Pączkarni. Pamiętam też koncert organizowany przez Niewinnego w Bychawie. Odbyło on się na wolnym powietrzu. Pomagaliśmy w przygotowaniu sceny i terenu koncertu (DIY). Impreza odbyła się na boisku. Bardzo przypadła mi do gustu atmosfera tego koncertu. Mimo, że w kapeli byłem dość krótko to zebrało się kilka występów scenicznych: Wygoda, zagraliśmy tam przed Przeciwem (grało też Rote Buraken). Wynajęliśmy busa, więc zebrała się mocna ekipa. Pamiętam też, że po jednym z koncertów po rozliczeniu zwrotów coś tam zostało, więc kupiliśmy za resztę chyba zgrzewkę porzeczkówki… zniszczenie było straszne.”
Proza życia dopada band po kilku latach istnienia i z zespołu odchodzi wokalista Daniel Wujo Bujak: „Po zdaniu matury wiedziałem, że kończy się moja przygoda z Lublinem. Na studia chciałem do Krakowa, ale wyszedł Wrocław. Na odległość miałbym ogarniać twa tematy: związek i kapelę. Postanowiłem skupić się na jednym (związek). Okazało się to dobrą decyzją…” Zespół musiał mieć wokalistę. Został nim Łukasz Bobi Borzęcki, który swoje początki w kapeli wspomina tak: „Skąd się wziąłem w zespole? Studiowaliśmy z Dominikiem na tym samym kierunku. Dominik był rok niżej, ale często razem jeździliśmy do Lublina. Raz Ładą Dominika a raz moim maluchem. Pewnego dnia Dominik zapytał czy nie chciałbym spróbować śpiewać w EL CHUPACABRZE. Przyznaję, że trochę mnie zmroziło, bo gdzie niby mi tam do nich… Oni profesjonaliści a ja krzykacz amatorski. Oczywiście propozycja była kusząca. Ja grałem wtedy w Bimbeer. Mieliśmy wspólną salę prób. Muzyka EL CHUPY nie trafiała do mnie zbyt mocno w tamtym okresie. Była chyba zbyt skomplikowana. Ale super skład to super skład. Na początku dzieliliśmy się z Danielem wokalem. Z racji jego studiów we Wrocławiu, na próbach częściej bywałem jednak sam. W takim składzie zagraliśmy co najmniej dwa koncerty – w Kozłówce i Milejowie. Z czasem, Daniel niestety zrezygnował z grania i wokal przypadł już tylko mi.”
Zespół działa dalej, powstają nowe numery. Wydaje się, że wszystko jest OK. Jednak w pewnym momencie chłopaki postanowili zmienić ciut styl grania. Na początku wieku w muzyce około punkowej ujawniają się zespoły bardziej melodyjne, ale ciągle agresywne. Panowie z EL CHUPACABRY zafascynowani takimi nazwami jak Good Riddance, Bad Religion czy Rise Against postanawiąją skręcić w stronę szybkiego, melodyjnego hc punka. Bobi: „W pewnym momencie cały zespół zauważył problem (czy jak się teraz ładnie mówi – wyzwanie). Postanowiliśmy coś zmienić. Zamknęliśmy się w Garażu i przearanżowaliśmy cały materiał. Przyznaję, że wtedy muzyka EL CHUPACABRY zupełnie inaczej zaczęła do mnie trafiać. Od tego momentu to były bardzo mocno moje klimaty.”
Dochodzimy w tym momencie do kolejnego ważnego wydarzenia w życiu EL CHUPACABRY. Dominik Samborski stawia na jedną kartę i próbuje zacząć żyć z muzyki. Postanawia założyć studio nagrań. Wynajmuje kawałek pustej hali w Łucce i buduje wszystko od podstaw. Aranżuje pomieszczenia, robi wytłumienie. Znowu działają we dwójkę z Adamem Kowalskim. Pamiętam, że nawet sami układali płytki na podłodze. Bobi: „W 2003 roku Dominik założył swoje studio nagrań w Łucce, które w sposób naturalny stało się naszą salą prób. Próby w Łucce to oddzielna historia Piękny czas grania, gadania, jedzenia i czasem spania.” EL CHUPACABRA opuszcza tym samym ciasny Garaż i przenosi się z próbami do studia Dominika. Tam mają jeszcze większą wolność tworzenia, bo budynek jest oddalony od domów. Skoro mieli już studio nagraniowe naturalną koleją rzeczy było nagranie swojej kapeli. Adaś: „Po przeprowadzce do Łucki, gdzie było studio Dominika oraz późniejsza sala prób nagraliśmy tam 3 kawałki na początek. W późniejszym czasie mieliśmy nagrać resztę utworów ale przez wir pracy nie udało nam się nagrać płyty, czego bardzo żałuję.” Bobi o nagraniach mówi tak: „Na samym początku w ramach testów nagraliśmy trzy kawałki. Miał to być tylko test studia i nauka. Jak się później okazało – to by było na tyle. Szewc w dziurawych butach chodzi. Mając próby w studio nagrań, przez kolejne trzy lata nagraliśmy jeszcze tylko jeden kawałek.” Suchy jednak na pytanie czemu nie nagrali więcej odpowiada: „nagraliśmy ich więcej ale gdzieś zaginęły w trakcie trwania życia.” Być może tak było i pewnie niestety już się nie odnajdą. 3 kawałki, o których chłopaki mówią wyżej to „Przysięgam”, „Siatka” i „Niedziela”. Ukazują się one na składance „MP3 COMPILATION #2” wydawnictwa BAND.PL. w 2004 roku.
Studio istniało kilka lat i Dominik nagrał w nim materiały m.in. dla: Metaxy, Bimbru, Profundis, [peru], lubelskiego Mad Vision czy Fateborn.
Dzięki nagraniom, rozpoznawalnemu stylowi i samozaparciu EL CHUPACABRA zaczyna coraz więcej koncertować. Kolejne dwa, trzy lata to naprawdę sporo koncertów jak na zespół z Lubartowa. Wspomina wokalista: „Graliśmy dość dużo koncertów – w większości wspólnie z Bimbeer. Dla mnie były to podwójne koncerty, bo ciągle śpiewałem w obu tych zespołach. Następny dzień była zawsze ciężki. Trudno było wydobyć z siebie dźwięk. Każdy koncert to oddzielna historia. Zdarzały się wyjazdy samochodami prywatnymi, ale bywały również zorganizowane wyjazdy autokarowe. Przy dużym zainteresowaniu wyjazdem wśród znajomych, potrafiliśmy wynająć autokar i pojechać w 30-40 osób.” W taki oto sposób jeździliśmy ze swoją publicznością. 🙂 Suchy też pamięta te czasy: „Zajebiście pamiętam ten czas, wspólne wyprawy jednym autobusem, wspólne chlanie, Adam Kowalesku jako Adam Małysz, Yogurth śpiący jak trzeba nosić sprzęt. To był dobry i beztroski okres.” 🙂 Adama Małysza Kowalskiego podziwiajcie na zdjęciu obok. 🙂 Skoro już mowa o Adamie, to on też miło wspomina wyjazdy na sztuki: „Lata 2004, 2005, 2006 to były najlepsze moje czasy. Dużo graliśmy imprez razem z kapelą Bimbeer. W szczególności pamiętam nasz „wesoły autobus”, którym jeździli razem z nami nasi przyjaciele. Imprezy na maksa przed, w czasie i po koncercie, a potem w Garażu na Szaniawskiego. Piwo, wino, wódka i nie tylko. Tego nigdy nie zapomnę. Wielka przyjaźń i szacunek. Koncerty to był ważny etap, było ich trochę i zawsze nie mogliśmy się ich doczekać.” Nie każdy wyjazd to autokar ludzi, ale faktycznie zdarzało się to często. Zespół objechał dość spory kawałek wschodu Polski. Siedlce, Warszawa, Olsztyn, Biała Podlaska, Chełm, Zamość, Radom, Mińsk Mazowiecki, Biłgoraj to tylko kilka kierunków. Do tego koncerty w okolicach. W sumie nazbierało się tego około 30 sztuk. Statystycznie przez te 3 lata intensywniejszego koncertowania EL CHUPACABRA grała prawie 1 koncert na miesiąc. Co jest jednym z lepszych osiągnięć w tej kwestii jeśli chodzi o kapele z Lubartowa. A po każdej sztuce oczywiście after party w Garażu. 🙂
Przyszło jednak zmęczenie materiału. Łukasz: „Mniej więcej w 2006 roku wszystko powoli zaczęło się kończyć. Dominik odszedł z zespołu. Zastąpił go Czata z zaprzyjaźnionej kapeli Bimbeer (czyli autor tego bloga). Wróciliśmy z próbami do Garażu w Lubartowie. Próbowaliśmy coraz mniej. Ostatni koncert zagraliśmy chyba w Białobrzegach na O`Krovy Fest u Grzesia (wtedy perkusisty [peru]) 2 maja 2007. Szkoda, że tak się to potoczyło, bo zespół miał naprawdę duży potencjał.” Rozeszli się bez jakichś afer, czy kłótni. Po prostu ciśnienie na granie zmalało, aż próby zostały zawieszone. Na pytanie o jakieś ważne etapy w życiu zespołu Suchy odpowiada: „Początki w LOKu, po czym wyprowadzenie się do Garażu, pierwsze nagrania w Garażu, poszukiwania Adama na mieście, 🙂 przeniesienie się do Łucki, koncerty, koncerty, koncerty i jeszcze raz koncerty.”
Czy coś zostało w chłopakach z grania razem? Najpierw odpowie Wujo: „To był wspaniały czas na robienie kapeli. Dzięki graniu w zespole mogłem spotkać niesamowitych, wartościowych ludzi. Od czasu gania bardzo zżyłem się z Orłem (basistą) i ta znajomość przetrwała do tej pory. Widzimy się na koncertach we Wrocławiu (bo Kuba też wyprowadził się do Wrocławia). Czasami wyskoczymy na browara albo odwiedzimy się na herbatce. Ciągle interesuję się sceną DIY. Chodzę na koncerty, czasami festivale. Kupuję płyty i ziny. Zamawiam cały ten badziew przeważnie od Pasażera albo na Bandcampie. Myślę, że to chyba troszkę przez tą kapelę po 30-stce nauczyłem się coś brzdąkać na gitarze …no i teraz rodzina cierpi jak weźmie mnie na hity typu „trzy akordy darcie mordy”. 🙂 Adam Kowalki podsumowuje granie w EL CHUPIE tak: „Granie w kapeli dało mi to, że na pewno rozwijaliśmy się muzycznie, ukierunkowało mnie muzycznie. Dzięki Wam wszystkim poznałem wiele nurtów muzycznych, zespołów. Punkrock był i jest nadal w moim sercu 🙂 Jest dla mnie ważny i do końca życia będzie ze mną jak i ludzie, których znam czy poznałem i dałbym dużo żeby to wszystko jeszcze raz przeżyć.” 🙂 A Suchy co na to? „Dało dużo doświadczenia scenicznego, doświadczenia sprzętowego oraz rozwój w grze na gitarze. Świetne znajomości i cudowne wspomnienia wspólnych wędrówek po koncertach, gdzie każdy wyjazd miał tyle historii, że można by było obdzielić kilka wyjazdów.”
Historię zaczął cytat z Łukasza. Zakończmy, więc także cytatem tego samego autora: „Zespół grał naprawdę bardzo dobrą technicznie, trafiającą w ucho muzykę. Myślę, że problemem było trafienie z nią do odpowiedniej publiczności. Muzycznie było nam na pewno bliżej do sceny HC/punk, ale koncerty częściej graliśmy z zespołami rockowo metalowymi. Poza Orłem nikt z nas nie był wtedy zaangażowany w scenę niezależną. Myślę, że byliśmy za punkowi dla metali, i za mało punkowi dla sceny niezależnej.” Oceńcie to sami i posłuchajcie 4 kawałków, które zamieszczam pod tekstem. „Przysięgam”, „Siatka”, „Niedziela” i „Absolut”. Znajdziecie tam też nagranie z ostatniego koncertu EL CHUPACABRY.
Na koniec wpisu sprawdźmy czy chłopaki muzykują dalej. Adam Kowalski grał w kilku lubartowskich kapelach. W czasach EL CHUPACABRY spokojnie można było o nim powiedzieć: najszybszy pałker w Lubartowie. Wujo o Adamie mówi tak: „Adaś z wyglądu niepozorny okularnik niemal na każdym koncercie przykuwał uwagę swoim waleniem w gary. Często słyszeliśmy komplementy kierowane w jego stronę. Pamiętam, że pomimo pracy potrafił znaleźć czas na ćwiczenie solo… poza próbami.” Na szczęście Adaś bębnów nie sprzedał i aktualnie gra w zespole Freedom.
Dominik Samborski to weteran lubartowskiego grania i niejednokrotnie jeszcze o nim przeczytacie na tej stronie. Po zamknięciu studia wyjechał z Lubartowa. Grał na basie w zespole Wanda i Banda oraz Shuttup. Aktualnie zawodowo jest związany z muzyką, m.in. prowadzi szkolenia z technik realizacji dźwięku i pewnie niedługo pojawi się z jakimś nowym projektem.
Jakub Orzeł Orłowski też nie zawiesił basu na kołku. Po EL CHUPACABRZE graliśmy razem w Full Oldschool Bejbi, potem dołączył do [peru]. Obecnie Kuba obsługuje niskie rejestry w zespole Morus.
Jacek Suchy Suchodolski – tutaj także można by mnożyć nazwy, więc tylko przytoczę kilka: Cider, Macheezmo. Suchy to kolejny członek lubartowskiego światka, który związany jest zawodowo z muzyką. W jego przypadku głównie ze sprzętem.
Łukasz Bobi Borzęcki dalej śpiewał w Bimbrze, a potem także w Full Oldschool Bejbi. Może jeszcze kiedyś zobaczymy go na scenie. 😉
Poniżej znajdziecie wywiad z Wykładziny. Kilka słów o nim od Bobiego: „Na początku studiów (2000? 2001?) wymyśliliśmy z Ulą Bednarczyk, Czatą, Mariolą Mazurek, Pawłem Biskupikiem, że zrobimy w Lubartowie gazetę. Robiliśmy to przy Młodzieżowym Domu Kultury (jeszcze na 3-go Maja), a gazeta nazywała się Wykładzina Magazyn.Dość.Kulturalny. Z Czatą wymyśliliśmy, że do jednego z numerów zrobimy wywiad z EL CHUPACABRĄ… Uśmiałem się wtedy bardzo mocno, a i wywiad wyszedł dość dobrze. Wtedy chyba też pierwszy raz zetknąłem się z muzyką zespołu.” Zapraszam do przeczytania wywiadu, bo tak jak napisałem wcześniej jest to świetny przykład charakterystycznego poczucia humoru i do końca lektury nie będziecie wiedzieć czy choćby jedna odpowiedź na pytanie była na serio 🙂 Pod wywiadem jest link do galerii i filmy na youtube z muzyką.
Dzięki wielkie dla chłopaków za wypowiedzi. Bobiemu ponadto za wrzucenie muzyki na youtuba, fotki i resztę materiałów, które mi podesłał.
Rozmowa odbyła się bardzo dawno temu!!! W czasach kiedy był z nami jeszcze Wujo (dzisiaj jest szczęśliwym małżonkiem i mieszka we Wrocławiu! Gorące pozdrowienia!!!) Realia były inne, bo świat był inny…:) Wywiad przeprowadzili Czata i Bobi i żołądkiem wspierał Yogi!!!
„Na serio, ale w garażu – czyli wciąż nieuczesani…”
– rozmowa z el chupacabrą
Nie było łatwo, oj nie było… Najpierw trasa, później płyta… Telefony wciąż zajęte, komórki wyłączone, menager nieuchwytny… Jednak dla Was – Szanowni Czytelnicy, dziennikarze Wykładziny nawet z narażeniem zdrowia i życia, zrobią wszystko – dosłownie! Macie oto przed sobą wywiad z super gwiazdą lubartowskiej sceny HC – wymiataczami z el chupacabra. Jest to ostatnia rozmowa, jaką udało się przeprowadzić polskim pismakom z kapelą, przed ich wyjazdem na ogólnoświatową trasę „Lampucera Tour 2000″…
(Wykładzina) Panowie pierwsze tendencyjne pytanie – jak to się wszystko zaczęło?
(Suchy) Przyszedł Dominik i powiedział – ej, Jacek, a może byśmy zrobili zespół w konwencji takiej, a takiej? Wtedy ja podszedłem i ucałowałem go w czoło. Tak to się zaczęło.
(Wujo) Normalnie się zaczęło. W zasadzie to nie wiem jak to się zaczęło, bo po mnie przyjechali czarną Wołgą. Dwóch gości, podjechali pod blok – mówią wsiadaj, ja patrzę Dominik Samborski. Wywieźli mnie na Kariery i mówią do mnie – albo będziesz śpiewał, albo kończysz swój marny żywot. I tak się właśnie zaczęło.
(W) A Ty Orzeł, co o tym wszystkim powiesz…
(Orzeł) Pewnego deszczowego dnia, siedziałem sobie, no i przyjechali po mnie. No i nie było wyjścia, trzeba było grać…
(W) W porządku, a więc taka była historia, teraz powiedzcie co to jest „el chupacabra”. Legendy tworzą się niesamowite. Ogólnopolska prasa po prostu dudni, nikt nie wie co to ma znaczyć…
(S) Pierwszy zadudnił o tym Wujo, a jeszcze pierwszy zadudnił o tym agent Moulder…
(Wu) cała sytuacja miała miejsce po finale Mistrzostw Europy.
(S) W Chile!
(Wu) Na ulicy Wierzbowej, po obejrzeniu jednego z odcinków „Z Archiwum X”. El chupacabra to taki mały diabełek w wierzeniach meksykańskich, kiedy pojawia się mgła – spada żółty deszcz i właśnie wtedy pojawia się on. Wyjada ludziom oczy, a tak w ogóle jest bardzo mały i brzydki.
(S) To jest taki mały meksykański Jagielski!
(W) Pewnie redaktor prasy lokalnej nazwał Was lubartowską supergrupą. Ustosunkujcie się do takiego miana…
(S) Supergrupa, nie ma czegoś takiego!!!
(Adaś) Owszem, jest Super Suchodolski. Ale supergrupa? Jest wiele supergrup, które fajnie grają.
(S) Ja chciałbym powiedzieć tylko tyle, że Super Suchodolski, to w skrócie SS.
(W) Znaczy, że dementujecie te pogłoski…
(A) Wiesz, graliśmy z kilkoma zespołami. I dosyć fajnie było, każdy dobrze zagrał, a przede wszystkim jest ekstra atmosfera.
(S) Mi się wydaje, że możemy się w ten sposób identyfikować z tym, że po prostu jak przychodzimy na próbę – to jest super!
(A) Dokładnie – i to jest super.
(W) Czyli czujecie się super grupą ludzi…
(A) Dokładnie, a to wszystko dlatego, że gramy w super miejscu…
(Wu) W żadnym wypadku nie czujemy się super w porównaniu z jakimiś innymi kapelami.
(W) Do redakcji doszły słuchy, że mielicie wyruszy na „Berbelucha Tour” z zespołem, który nazywa się Bimbeer. Jak Wam się podobał szereg koncertów?
(S) Dobry był bimber…
(W) Ale ja się pytam o koncerty…
(S) no to ja właśnie mówię. Dobry był Bimbeer.
(A) Strasznie mocny.
(Dominik) było strasznie fajnie i w ogóle…
(W) A jak było w Jawidzu?
(D) Tam było trochę gorzej, bo akustyk był trochę niedysponowany…
(Wu) No wiecie, jak to w Jawidzu – duży niewypał, bo tam przecież poligon…
(S) Lepiej było… w Kierzkówce!
(W) Przed spotkaniem rozmawialiśmy w waszym wokalistą. Wspominał coś o pewnej imprezie. Jak możecie skomentować ekscesy z waszym udziałem na 76 Zjeździe Absolwentów Technikum Rybackiego w Kocku?
(S) O kurde! Coś Ty znowu naopowiadał.
(Wu) Myślę, że to wszystko było przejaskrawione przez media. chciałbym powiedzieć, żebyście nie wierzyli w to, co Wam pokazują na zdjęciach! To jest wszystko nieprawda, to jest montaż. Było o wiele gorzej.
(S) Ich wędki i tak zostały w kartoflisko zarzucone, nie dojechali nawet do jeziora.
(W) Kiedy płyta?
(S) Atrakcyjna płyta chodnikowa ukaże się już niedługo.
(Yogi) Panowie, co to było z tym MTV?
(W) No właśnie jak to było na rozdaniu Oscarów?
(S) Jeszcze na początku, w hotelu przyszedł Bałer i wyrzucił telewizor przez okno. Zginęło 10 osób, bo spadł na grupkę Japończyków, którzy robili zdjęcia Empire State Building…
(Wu) A to wszystko zaczęło się od tego, że Adaś rzucił Britnej, bo zakochał się w Marii Kerej, ona mu zrobiła scenę przed samym rozdaniem i dlatego rzucił się na prezentera MTV!
(W) często pod Waszą nazwą pojawia się opis „latino hc band”. Związani jesteście z ETA?
(O) Czegewara to mój wujek!
(Wu) raczej każdy należy do innej organizacji…
(A) My po prostu gramy hetero cora!
(W) To może jeszcze o teksty spytamy. Jeżeli jesteście latino to pewnie teksty są po hiszpańsku…
(Wu) Nie, nie są po hiszpańsku. Tu zupełnie poważnie można powiedzieć. Niektóre traktują o życiu – jakby to w skrócie powiedzieć. O miłości do rodziców.
(W) bardzo są fajne?
(Wu) Utwory? Wiesz, tu trzeba się wsłuchać w słowa – o ile jest to w ogóle możliwe. Jeżeli już to można na przykład opublikować na łamach gazety.
(W) wytłumaczcie jak jest z prawami autorskimi do Waszych kawałków, które gra Rage Against The Machine?
(S) Właśnie, trochę się na nich zdenerwowaliśmy i powiedzieliśmy, że jak jeszcze raz Tom wyjdzie na scenę w takich śmiesznych spodenkach to przygnieciemy go Yogim!!!
(W) Ale zezwalacie im grać te kawałki…
(Wu) No tak, to jest wszystko formalnie zgodne z prawem.
(W) Więc menager załatwił wszystko…
(A) Wiesz, tu się obraca dużą gotówką…
(W) Ile?
(A) No na pewno jest zero… ale ile tych zer…
(O) To się mierzy na litry…
(Wu) Adaś i de la Rocha to koledzy z przedszkola, więc się dogadują.
(A) No wiesz, Zack de la Rocha i Waldodeskurianakutesku, są z tej samej jednostki…
(S) wojskowej z Jawidza!
(A) Obaj się wychowali w buszu, jako Indianie. Byli z czerepu białego…
(S) z czerepu?
(A) Ale nie o to chodzi, gramy takie utwory – jakie lubimy grać. Co do praw autorskich naszych utworów, to trzeba się kierować do Dominika i Suchego.
(S) Nie, nie, nie – cały zespół tworzy kawałki. Perkusista na przykład oprócz tego, że robi linie perkusji, układa przykładowo… wokal! A tak w ogóle chciałbym zdementować pogłoski krążące wśród prezenterów-Bałerów, że… ten, że… to jest (tu z ust Suchego popłynęło kilka węgierskich słów!)
(W) Znaczy o co chodzi?
(A) Bałer twierdzi, że my gramy muzykę Biohazard. A ja mu na to egeszegemazajohstokulotodojokoburoki… żeby sobie poszedł, buraki kupił, no może sobie barszcz ugotuje… no ja nie wiem na co mu te buraki.
(W) Może Dominik opowie coś o sobie… Co robisz poza graniem w el chupacabra?
(D) Szczególnie: nauka, szkoła. Sklejam modele…
(O) Zbiera żołnierzyki…
(D) …zioła, uczę się w szkole składać silniki do samochodów.
(W) A reszta?
(A) Ja gram w paru podrzędnych zespołach. A poza tym pracuje w koąciele u księdza dziekana A.T. na stolarni.
(S) Ja czasami lutuję dżeki do przewodów. Moja praca właśnie na tym. I co? Mogę powiedzieć tylko tyle, że fajnie. I co jeszcze? chciałbym pozdrowić moją żonę Ryfkę i Panią z Iron Maiden…
(O) palę papierosy, piję wino i tyle.
(Wu) Ja dorywczo skręcam długopisy.
(W) Może opowiecie o planach na przyszłość…
(D) Chcielibyśmy nagrać promocyjna kasetę demo, żeby ją wysłać…
(S) …w kosmos!
(O) W drodze split singiel z Budką Suflera!
(A) Znaczy rozważałem razem z kolegami z zespołu, zagranie z zespołem Shazzy. Wydała super płytę „Egipskie noce” myślę, że dopasowalibyśmy się klimatami!
(S) Niedawno Shazza dogadywała tę kwestię z naszym wokalistą w… parku!
(W) To teraz przedstawcie się dokładnie…
(D) Hajaszekpiszpunka – lat 20, Lubartów.
(A) Żużakutaszi – lat 22, stolarz z wykształcenia, średnie niepewne.
(S) Hypcikszlomo i moja żona Ryfka – lat 23, palą od 40!
(O) Funszlihfonzenon -lat 20.
(Wu) Waldodeskurianakutesku – lat 12,6, wykształcenie podstawowe niepełne!
(W) coś jeszcze chcecie dodać?
(Wu) Ja chciałbym powiedzieć, że jedyne przesłanie, jakie niesie ze sobą nasz zespół, to całkowite potępienie narkotyków! Wiemy, że zażywanie prowadzi do degradacji osobowości i chcielibyśmy to uzmysłowić młodym ludziom!
(W) Kiedyś zespół Bimbeer, na łamach ogólnopolskiej prasy potępiał alkohol…
(O) Przyłączamy się do tego w 100%!!!
(W) Powiedzcie teraz coś do młodych ludzi…
(D) He, he…
(O) Ja nie mam nic do powiedzenia!
(Wu) A mój brat ma taką fajną rybkę i ona ma taki ogonek i w ogóle fajnie pływa, tylko, że ma mały słoik…
(S) I tak się kiedyś zestarzejecie!!!
(W) Wielkie dzięki.
Kliknijcie znaczek: żeby zobaczyć wszystkie kawałki.
Nagranie z ostatniego (chyba) koncertu EL CHUPY w Białobrzegach na O’Krovy feście w 2007 roku. Audio z konsolety. Rejestrował organizator i gospodarz imprezy, czyli Grzesiek.
Kilka fragmentów koncertów. Słychać słabo, ale za to widać, że ogień był!