Kiedy kumple, lub dobrzy znajomi zakładają band to z reguły można się domyślać co im z tego może wyjść. Wiadomo: znają się i często mają podobne gusta muzyczne. Ciekawiej może się robić kiedy zespół zakładają osoby, które się nie znają. Tak było w przypadku IN BRIEF. Podobno powstali w październiku 2008r. i podobno nie znali się wcześniej, a jednak po spotkaniu stworzyli bardzo fajną mieszankę muzyczną. Pamiętam, że kiedy zobaczyłem ich koncert po raz pierwszy byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Serwowali pachnącego grunge’em rocka z żeńskim wokalem, a na dodatek pełnego groove’u. Bardzo mi to pasowało. OK, ale jak doszło do tego spotkania? Na to pytanie i na wszystkie inne odpowie cała czwórka tworząca kapelę: wokalistka – Justyna Wójcik, pałker, czyli Zbyszek Bolek Danił, gitarzysta, kompozytor – Michał Oniszko i basista – Przemek Szalast.
Bolek: „Można powiedzieć, że IN BRIEF założył Zbyszek Skrzypek. Akurat nigdzie wtedy nie grałem i on o tym wiedział. Mówi do mnie któregoś dnia: mam dla Ciebie ludzi do zespołu. I tak poznał mnie z Justyną i Myszą. No i zaczęliśmy próbować.” Michał Oniszko: „Zespół to był mój pomysł i Justyny. Bolkowi brakowało kapeli, chciał grać. Chyba był wcześniej na jakiejś próbie, ale to było bluesowe granie, więc stwierdził że nie dla niego. Zbyszek Skrzypek nas poznał ze sobą. Justyna śpiewała w jego zespole Psallite Deo. Kiedyś przyprowadził dziewczyny, wokalistki PD (m. in. Justynę) na próbę Whatever, w którym grałem. Spodobało jej się takie rockowe granie no i od słowa do słowa stwierdziliśmy że może założymy zespół. Powiedzieliśmy o tym Zbyszkowi, a on bardzo szybko Bolka sobie przypomniał, a Przemek grał wcześniej w LOKu i uzupełnił skład.” Przemek wspomina początki tak: „Przed dołączeniem do zespołu muzyka w stylu IN BRIEF to nie były moje klimaty. Jednak przychodząc na pierwszą próbę i szybko łapiąc dobry kontakt i wspólną płaszczyznę muzyczną z resztą składu, okazało się, że wspólnie możemy zrobić z tego coś naprawdę fajnego.” Początki Justyna zapamiętała w ten sposób: „Z Michałem znałam się i współpracowałam muzycznie dużo wcześniej głównie przy poezji śpiewanej i zawsze potrafił opracować dla mnie wspaniałe melodie. Tak było również później w zespole IN BRIEF. Kiedy wraz z Michałem poznaliśmy Bolka byłam zachwycona jego sposobem gry, umiejętnościami i podejściem do muzyki, którego właśnie szukaliśmy. Bolek bardzo dużo ćwiczył w tamtym czasie i byłam bardzo szczęśliwa, że będziemy mieć takiego utalentowanego i zdyscyplinowanego perkusistę w składzie. Spotkanie to zawdzięczamy oczywiście nieśmiertelnemu panu Zbyszkowi Skrzypkowi. Brakowało tylko basisty. Mogę powiedzieć taką ciekawostkę, że kiedy Przemek pojawił się w zespole, pamiętam często nosił koszulkę z jednym ze swoich ulubionych zespołów (którą możecie nawet dojrzeć w galerii na naszej sesji zdjęciowej): Billy Talent i tak już do końca naszej współpracy w zespole zwracałam się do niego Billy.” 🙂
Nie dość, że nieznajomi to jeszcze każdy lubi inną muzę. Zbyszek – perkusista, jest grunge’owcem. Wcześniej grał w Afraid właśnie takie rzeczy. Michał – gitarzysta, grał rockowo, punkowo w Whatever i Way Out, Justyna Wójcik – wokalistka, uwielbiała poezję śpiewaną, a Przemek Szalast – basista, to punkowiec pełną gębą. Grał na basie m. in. w Psychozie. Piękna mieszanka, lecz trzeba zdecydować, w którym kierunku będzie szedł band. Michał: „Pierwszą próbę, taką zapoznawczą zagraliśmy w Liceum na Lubelskiej. No i od razu to zaiskrzyło! Wysłaliśmy Bolkowi wcześniej parę propozycji coverów, żeby było co robić na próbie. Ja z Justyną lubiliśmy zespół Flyleaf. To była dla nas duża inspiracja. Justyna trochę podłapała od wokalistki Flyleaf styl śpiewania. Oni z kolei inspirowali się Nirvaną, a takie granie z kolei pasowało Bolkowi. 🙂 Na tej pierwszej próbie graliśmy dwa numery Flyleaf i chyba Smells like teen spirit.” Justyna: „Nie mogę nie wspomnieć o zespole Flyleaf, który pokazał mi Michał, i który był w tamtym czasie moją główną inspiracją rockową. Ich wokalistka była długo moim niedoścignionym wzorem pod każdym względem: wokalnym, tekstowym, pod kątem zachowania scenicznego itd. A Tych co jeszcze nie słyszeli ani jednego kawałka tego zespołu gorąco zachęcam do odsłuchania.”
IN BRIEF nie zagrzali długo miejsca pod skrzydłami LOKu. Po pierwszej próbie przenieśli się do kanciapy Bolka w Woli Sernickiej. Zbyszek zrobił sobie w stodole salkę prób, gdzie zespół grał aż do końca działalności. Miejsce bardzo fajne, klimatyczne i przyciągające. Michał Oniszko: „Świetne miejsce. Ja w ogóle wtedy zakochałem się w tej Woli Sernickiej. U Bolka zawsze mnóstwo rewelacyjnych osób się kręciło. Czasem wychodziliśmy z próby, a na podwórku z 20 osób. Dom Kultury normalnie. Próby też były genialne, po 4, 5 godzin. Mega się jaraliśmy tym jak Bolek grał. On czuł tę muzykę i widać to było w sposobie grania.” Przemek dodaje: „Klimat u Bolka na podwórku był niezwykle wciągający. Często po próbie siedzieliśmy w kanciapie jeszcze długie godziny. Szybko z nieznajomych zamieniliśmy się w tamtym czasie praktycznie w przyjaciół.” To miejsce i ten czas pamięta także doskonale wokalistka: „W owym czasie grało aktywnie wiele kapel na naszym terenie i byli to ludzie niezwykle ciekawi, którzy często gościli u Bolka w kanciapie, jak już wspominali chłopcy. Zgadzam się z tym, że było to miejsce bardzo inspirujące! W ogóle myślę, że fakt iż mieliśmy swoją kanciapę, takie miejsce tylko dla naszego zespołu profesjonalnie urządzone przez Bolka, dał nam dużo swobody i możliwości tworzenia. Ja najbardziej zapamiętałam stamtąd smak zamawianej pizzy po udanej próbie, gdy dopiero naprawdę zaczynały się swobodne rozmowy na temat „życia i śmierci”. W kanciapie u Bolka grały potem jeszcze inne jego zespoły, chociażby Dwudziestu Siedmiu Bezimiennych, czy Samaya.
Pora chyba wymyślić nazwę. Na czym stanęło, wiemy. Ale czy były może inne opcje? Justyna: „Przypominam sobie, że wybranie nazwy było niezwykle trudne. Przyniosłam na próbę słownik angielskiego, bo oczywiście musiała to być mocna angielska nazwa, i jedną z propozycji było „Red Lantern” – czyli czerwony lampion. Taki właśnie wisiał u Bolka w kanciapie. Co by to było jakbyśmy wtedy naprawdę wybrali taka dziwną nazwę?! 😉 ”
Jak wyglądał proces tworzenia? Zaczyna Michał: „Justyna była frontmenką. Pisała wszystkie teksty. Lubiła poezję, pisała wiersze zanim jeszcze dołączyła do zespołu. Ja w sumie wymyślałem całą muzykę. Przemek dogrywał linie basowe i bardzo urozmaicał te kawałki. Szukaliśmy długo drugiego gitarzysty. Przyjeżdżali różni ludzie, ale nikt nie pasował. Nie czuli tego naszego grania. Ostatecznie więc zostaliśmy we 4.” Bolek: „Było fajnie. Była motywacja i chęć do nauki. Ja grałem swoją grunge’ową nutę. 🙂 Justyna miała fajny, delikatny wokal.” Niby delikatny, ale jak sprawdzicie nagrania kapeli to przekonacie się, że krzyknąć też umiała. W necie znalazłem krótką wzmiankę o IN BRIEF, w której dziennikarz Kuriera Lubelskiego stwierdził, że „krzyczy jak mały potwór”, więc nie jestem odosobniony w tej opinii. 🙂
Najlepiej będzie gdy o pierwszoplanowych elementach muzyki opowie wokalistka i tekściarka, czyli Justyna: „Dzisiaj zmieniłabym na pewno śpiew po angielsku na śpiew po polsku, co nawet później miałam okazję uczynić udzielając się przez krótką chwilę w zespole Samaya. Odsłuchując dzisiaj nasze kawałki trudno mi nawet samej niekiedy zrozumieć o czym dokładnie miał być w zamiarze śpiewany tekst. A już hitem na pewno było słowo carefully, które nijak nie mogło wpasować się w śpiewaną frazę jednej z piosenek i wiele razy mieliśmy z tego niezły ubaw zarówno w zespole jak też z innymi muzykami lubartowskimi. Angielski jednak na tamten czas wydawał mi się o wiele bardziej odpowiedni, alternatywny i pasujący do naszej muzyki. Chociaż teraz widzę, że było to dość trudne myśleć i obserwować rzeczywistość po polsku, a przelać myśli na tekst angielski. Przesłuchałam ostatnio wszystkie nasze utwory. Muszę przyznać, że na początku trochę z obawą, ale jak się potem w trakcie szybko okazało również z niesamowitą radością. Dawno już nie miałam okazji wracać do dziejów naszego zespołu, ale słuchając nagrania muszę przyznać, że byłam wtedy zakochana i dalej jestem w muzyce, którą tworzyliśmy. Słuchając tych utworów przypominam sobie dlaczego zawsze pędziłam na próbę i czekałam niecierpliwie na kolejne koncerty, na których zagramy naszą muzykę. Byłam zakochana w gitarze elektrycznej Michała, sposobie w jaki tworzył główną linie melodyczną piosenki. Uwielbiałam słuchać sobie wiele razy jego kompozycji i układać do tego różne wokale. Nie mogłam długo przeboleć faktu, że w późniejszym czasie Michał przeniósł swoje zainteresowanie na inne instrumenty odstawiając gitarę elektryczną. Choć obiektywnie było to bardzo rozwojowe z punktu widzenia muzycznego. Czasem po próbach miałam trudne zadanie żeby wymyślić jakikolwiek wokal do skomplikowanych zmian tempa, przejść, ”bridgeów”, które dokładali do tego pozostali muzycy, ale była to również niezła frajda i ćwiczenie moich umiejętności wokalnych. Dziś wiem jedno, że na pewno grając teraz, układałabym o wiele mniej wokalnych partii dając chłopakom większe pole do popisu muzycznego żeby jeszcze bardziej w ten sposób wyeksponować ich talenty. Odsłuchując nasze kawałki tak naprawdę po paru dobrych latach od razu rzuca mi się w uszy: za dużo wokalu! 😉 Niesamowite jest dla mnie dziś to, że mieszanka tak różnych gatunków muzycznych, które w tamtym czasie grały w naszych sercach pozwoliła nam wspólnie stworzyć coś tak wyjątkowego i ciekawego i w sumie dającego się jeszcze całkiem nieźle posłuchać. 🙂 ” To prawda. Muzyka IN BRIEF nie zestarzała się za bardzo. Sprawdźcie koniecznie! Zrobicie to oczywiście dzięki nagraniom, na których skupimy się poniżej.
Jak chłopaki sami mi powiedzieli band istniał 2, najwyżej niecałe 3 lata, ale rozwijali się i rozkręcali bardzo szybko. Już po paru miesiącach pojawili się w studiu Groove u Dominika Samborskiego z El Chupacabry, żeby coś nagrać. Michał: „Nagraliśmy u Dominika na ul. Wierzbowej kawałek Chance, bo chcieliśmy wystąpić na RAFie i trzeba było mieć jakieś nagranie żeby się dostać. Na tym RAFie 2009 zajęliśmy II miejsce. Nagrodą było nagranie w tym samym studiu 3 utworów. Dokupiliśmy jeszcze 1 i w sumie wyszła nam z tego 5 utworowa EPka. Rozsyłaliśmy ją gdzie się dało. Na przeglądy, do radia, do prasy muzycznej.” Opłaciło się. IN BRIEF zajęło II miejsce na lubelskim przeglądzie kapel Staś, byli recenzowani w Magazynie Gitarzysta i odwiedzili Radio Centrum, które zaprosiło ich na wywiad. Kiedy dodamy do tego stronę internetową i myspace to wynik jest prosty: zwiększenie częstotliwości koncertowania. 🙂 Bolek: „Odczuliśmy rosnące zainteresowanie zespołem z koncertu na koncert. Graliśmy jeden, a po nim zaraz ktoś podchodził i proponował kolejne. Nawet dwa w tygodniu graliśmy. Nie wiedzieliśmy co się dzieje.” Michał: „Graliśmy sporo koncertów. W lubelskiej Tekturze bardzo się nam fajnie grało. To było super miejsce dla naszej muzy. Janów Lubelski, Biłgoraj, Baranów. W szkole nr 3 często także graliśmy. Bolek miał starego VW w kombi i miał przyczepkę. Jechaliśmy któregoś razu do Bełżyc na koncert. Nawigacja nas wyprowadziła w jakieś polne drogi. Graty na przyczepce aż skaczą na dziurawej drodze. Zajeżdżamy, a tam na dodatek nagłośnienia na wokal nie ma. Bolek wziął kolumny z kanciapy żeby odsłuchy sobie zrobić, no i musieliśmy z tego nagłośnić wokal, którego oczywiście nie było słychać. Zrobiliśmy organizatorowi cały backline, bo inne kapele też na naszych gratach grały. Także często to były takie spartańskie koncerty. Oczywiście za zwrot kosztów paliwa. 🙂 Mieliśmy bardzo pozytywny odzew. Poznawaliśmy super ludzi. Dla mnie to była odskocznia od wszystkiego.” Te 5 otworów to nie był przecież cały repertuar zespołu. Przemek: „Oprócz kawałków nagranych u Dominika zrobiliśmy jeszcze kilka piosenek, które niestety obecnie istnieją jedynie w formie nagrań z próby.”
Wszystkie nagrania, o których Michał wspomniał wyżej tradycyjnie znajdziecie w playliście pod tekstem. Dostałem je od Zbyszka Bolka Daniła i dostałem od niego także 3 tony zdjęć. Za co wielkie dzięki. Oprócz fotek koncertowych są wśród nich zdjęcia z sesji jaką zespół sobie zrobił w stodole u Bolka. Wyszło bardzo fajnie. Zdjęcia z występów przesłał mi także Przemek Szalast. Szkoda, że nie ma żadnych filmów video z koncertów IN BRIEF, bo były bardzo energetyczne.
Jest za to fajna historia, która przydarzyła się kapeli. Bolek: „Mieliśmy taki przypadek, że kumpel z mojej wioski łapał stopa i zatrzymał się jakiś gość. No i jadą, rozmawiają i w pewnym momencie mówi do tego kierowcy, że jest taka kapela IN BRIEF. Tamten się zainteresował, posłuchał i powiedział, że ogarnie nam koncert. I tak zagraliśmy na zakończeniu Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę w Lublinie. Na Akademii Rolniczej w auli. Akustyka była kosmiczna, każdy szmer było słychać. Zagraliśmy jeden kawałek. 🙂 Event był poważny. Nawet była kobieta, która z zegarkiem pilnowała czasu ile mamy grać. Tam grała Budka wtedy, Beata Kozidrak itd. Na widowni garnitury, prezydent miasta. 🙂 Ten facet potem zaproponował nam, że pomoże nagrać płytę i trochę pograć koncertów, bo okazało się, że ma firmę organizującą koncerty. Ale wtedy niestety zespół się rozsypał, bo też każdy miał inne plany życiowe.” Tę przygodę pamięta także wokalistka: „Koncert na potężnym nagłośnieniu wśród niewątpliwych gwiazd ówczesnej „estrady”. Dziwne, że nie mamy z tego wydarzenia żadnych nagrań ani zdjęć. Pamiętam tylko, że po koncercie na ekskluzywnym after-poczęstunku dla „gwiazd” podszedł do mnie osobiście Bartek Caboń, który był znanym na cała Polskę trenerem z Lublina bardzo popularnej wtedy metody emisji głosu SLS-Speech Level Singing. Zaproponował mi, że będzie mi udzielał prywatnych lekcji żebym mogła jeszcze lepiej śpiewać. Byłam zszokowana i pamiętam, że na pierwszy trening głosu zawiózł mnie do Lublina osobiście Bolek za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Jednak nie dane mi było długo ćwiczyć w ten sposób, gdyż faktycznie za niedługo dostaliśmy z Przemkiem informacje, że dostaliśmy się na studia do Krakowa i wyjechaliśmy z Lubartowa. A nasz zespół wtedy się rozpadł.” Michał Oniszko: „Kiedyś na naszą próbę przyjechał też Marcin Limek. Znają się z Bolkiem. On już wtedy współpracował z IRĄ i miał studio w Radomiu. Strasznie byliśmy przestraszeni. Posłuchał, mówił że fajne i była perspektywa żeby pojechać do niego do Radomia do studia, ale się nie udało.” Nie wiesz o kim mowa? O Marcinie Limku znajdziecie sporo informacji na blogu. Grał m. in. w Afraid, Perceptions, Off Side.
Wracamy do IN BRIEF. Jak się już przekonaliście kapela mocno się rozpędzała. Niestety jak to w wielu przypadkach bywa musiała się szybko zatrzymać. Powodem były… skończone szkoły. Michał: „Justyna i Przemek skończyli szkołę średnią i wyjechali na studia do Krakowa i to chyba był główny powód zakończenia wspólnego grania. Sobie zarzucić mogę to, że nie próbowałem tego zespołu pociągnąć dalej, mimo tego, że byliśmy w rozjazdach. Oboje po skończeniu studiów wrócili w nasze rejony. Chyba trzeba było jakoś to przeczekać. Młodzi byliśmy i chyba zabrakło tej świadomości, żeby docenić to, że gramy w zespole. Żeby wyluzować. Chcieliśmy osiągnąć wszystko szybko. Stwierdziłem, że jak oni wyjechali to już po kapeli. Dzisiaj przekonywałbym, żebyśmy grali dalej nawet raz na jakiś czas, np. raz w miesiącu. Niestety nie pogadałem z nimi i nie namawiałem do dalszego grania.” Z mojej rozmowy z Bolkiem wynikało, że też żałuje rozpadu IN BRIEF. Szkoda, bo dotarły do mnie głosy, że kapela do tej pory jest pamiętana. Nie dziwi to, bo na naszym podwórku była oryginalna.
Muzycy IN BRIEF nie zakończyli muzykowania na tej przygodzie. Każdy potem coś, gdzieś grał, albo gra. Bolek bębnił przez chwilę w Way Out, a potem dłużej w DSB i Samayi. O tym co muzycznie porabia obecnie Justyna opowie ona sama: „Po rozpadzie zespołu śpiewałam krótko w zespole Samaya, a od paru lat aktywnie w zespole zupełnie innego typu AnimaVocali założonym przez Aleksandrę Ligezę-Jukowską.” Przemek grał w krakowskich składach Elizabeth Fritzl, Alyson Vane i Odmienny Stan. Obecnie gra na gitarze w lubelskich składach: MaxCady i Dzień Po Dniu oraz w krakowsko – lubelskim Wonderful Life. U Michała też się coś muzycznie działo: „Po IN BRIEF spotykaliśmy się u Bolka na jammy we dwóch. Mega fajnie mi się z nim tworzyło. Cały czas coś powstawało. Pokazywał mi różne zagrywki na perkusji i z czasem nauczyłem się od niego grać na tym instrumencie. Założyłem potem zespół Paralaksa, w którym grałem właśnie na perkusji.” O Paralaksie może jeszcze będzie okazja coś opowiedzieć. O IN BRIEF jednak opowieść w tym miejscu się kończy. Posłuchajcie ich muzyki, na pewno się nie zawiedziecie. No i oczywiście zapraszam do galerii.
Kliknijcie znaczek: żeby zobaczyć wszystkie piosenki.