Pamiętacie zespoły Ukrainja i Vena? Na ich gruzach zawiązała się OPCJA ZEROWA. Marek Demucha, Ewa Demucha, Grzegorz Siwiec i Arkadiusz Koks Wolski przeszli z grania reggae i muzyki dance do rockowo – bluesowego kwartetu. Zmian w składzie nie było, aż do końca działalności. Gitara, klawisze, perkusja, bas i wokal, czyli klasycznie rockowo. Kapela działała przy Lubartowskim Ośrodku Kultury i była jedną z wielu, którymi opiekował się Krzysztof Świętoński. Były członek zespołu Quo Vadis, który po odejściu z macierzystej formacji zatrudnił się w LOKu jako instruktor. Kilka słów o sytuacji zespołów w tamtym okresie opowie Grzesiek Siwiec, perkusista OPCJI ZEROWEJ: „Krzysztof Świętoński opiekował się zespołami w LOKu i jednocześnie był nauczycielem muzyki w jedynym wtedy liceum w mieście na ul. Chopina. Tam także działały kapele. Organizował dosyć często najróżniejsze przeglądy zespołów, na których wszyscy się pojawialiśmy. Gdzie się dało. Bardzo się sprawdzał w tej roli. Kupował sprzęt jak tylko miał fundusze, uczył czytania nut, podpowiadał repertuar itd. Ówczesny sprzęt w LOKu oczywiście był taki na jaki pozwalały czasy i pieniądze. Vermony, Eltrony, Regenty, technologia z NRD. Vermony w sumie były najbardziej sensowne. O zachodnich markach nie było mowy.” Tak jak widać dobry instruktor jest w stanie sporo pomóc młodym muzykom. Grzesiek powiedział mi, że pan Świętoński organizował kapelom nawet „wyjazdy szkoleniowe”. Z jednego z takich wyjazdów na Mazury zdjęcia znajdziecie w tekście. Mam je właśnie od Grzegorza, za co bardzo dziękuję.
Kapela nie pozostawiła po sobie zbyt wiele, chociaż tak jak wspomniane zostało wyżej, udzielała się podczas wielu lokalnych imprez. Zagrali także na eliminacjach do festiwalu w Opolu. Grzesiek: „Podczas tej imprezy udzieliliśmy wywiadu. Głównie dlatego, że dziennikarz wpadł do naszej garderoby, a nie czyjejś innej. Wywiad się odbił na nas trochę gorzko, bo narzekaliśmy w nim na ówczesną dyrektorkę LOKu i to poszło w Radiu Lublin. Byliśmy młodymi szczylami nieświadomymi niczego. To było takie pierwsze zderzenie z większą imprezą i z profesjonalnymi muzykami. My ciągle nie mieliśmy tej świadomości, że gra się dobrze dzięki umiejętnościom, a nie dzięki sprzętowi. Brakowało nam wszystkim właśnie warsztatu. To było jeszcze raczkowanie. Nie mieliśmy takiego myślenia całościowego o muzyce, o kompozycjach. Traktowaliśmy tworzenie muzyki bardzo młodzieńczo. Utwory powstawały głownie w ten sposób, że Marek wymyślał riff na gitarze i do tego dodawali z Koksem melodie i teksty. Ja się za to wtedy nie brałem, bo nie myślałem, że mam do tego jakiekolwiek zdolności. Dzisiaj już wiem, że tak się nie powinno komponować, ale wtedy o tym nie wiedzieliśmy.” Efekty możecie zobaczyć na jedynych nagraniach, które zostały po OPCJI. Pod tekstem jest video z imprezy zorganizowanej w sali widowiskowej Spółdzielni Mieszkaniowej z okazji święta 11 listopada w 1990 roku. Mamy tu spory, ponad 20 minutowy fragment tej szalonej imprezy. Jest to jedyna okazja, żeby sprawdzić zespół (Marek Demucha gra nawet solówkę w stylu Hendrixa 🙂 ), ale także żeby zobaczyć co się tam wtedy działo. Na koncercie grało w sumie 7, albo 8 kapel i do tego kabaret. Sala nabita ludźmi, na scenie przypadkowe, tańczące osoby, w powietrzu gęsto. Jednym słowem wariactwo. W dzisiejszych domach kultury nie byłoby szans na taką imprezę. Szczerze polecam obejrzeć video, mimo, że jakość jest VHSowa. Na blogu znajdziecie jeszcze jeden fragment tej imprezy we wpisie o Total Noise, ale z czasem pojawi się ich więcej.
Skoro jesteśmy przy koncertach to pociągnijmy temat imprez organizowanych przez Krzysztofa Świętońskiego. Grzesiek Siwiec: „Na początku lat 90-tych odbyła się w Lubartowie duża impreza na rzecz Tadeusza Mazowieckiego. To się działo na jakiejś sali, chyba w budynku dzisiejszego banku naprzeciwko klasztoru o. Kapucynów. Wystawiliśmy na tej imprezie rock operę. Całą muzykę i teksty napisał do niej Krzysztof Świętoński. W dodatku wszystko zaaranżował i wyreżyserował. Skrzyknął wszystkich muzyków z zespołów, którymi się opiekował i jeszcze zaprosił znajomych.” To dopiero musiało być ciekawe. Szkoda, że opera wystawiona była tylko raz.
OPCJA ZEROWA istniała kilka lat. Co się działo muzycznie z jego członkami później opowie Grzegorz Siwiec: „Przyjaźniliśmy się, więc było sporo fajnych przeżyć. Marek skończył studia, ja poszedłem do szkoły muzycznej do Lublina i tak naturalnie zaczęło to gasnąć. To był początek lat 90-tych. Potem dostałem telefon od Luizy Staniec z Lublina i zacząłem z nią grać. Miesiąc czasu miałem na przygotowanie materiału do Sopotu na festiwal Marlboro Rock. To był mój pierwszy zawodowy koncert, na którym grali także Izabela Trojanowska, czy Budka Suflera.” Jeszcze później Grzesiek bębnił w Schedzie Po Dziadku i Nazwie Zastrzeżonej.
Marek Demucha natomiast dołączył po kilku latach do lubelskiego zespołu BBK, już wtedy dosyć rozpoznawalnego, a w XXI wieku współtworzył ze swoim bratem, Krzysztofem, zespół bluesowy.