Najciekawsze dźwięki powstają w kapelach, w których każdy jest z innej muzycznej parafii. Lubartów to mała mieścina i wszyscy się znają. Punki znali się z metalowcami, fani bluesa imprezowali z regałowcami itd. Często się zdarzało, że wielbiciele różnych gatunków muzycznych spotykali się w jednej kapeli i z takiego konglomeratu powstawało coś fajnego. Koncerty też rzadko były organizowane w jednym stylu. Na WOŚPowych sztukach, albo innych przeglądach na jednej scenie grały punki, metalowcy i wszyscy inni. 🙂 Takie imprezy zawsze były najlepsze, bo było na nich po prostu najwięcej ludzi. Combem różnych gustów wydaje się być KOMPLEKS PORTNOYA. Gdy posłuchałem ich i obejrzałem video z koncertu od razu miałem takie skojarzenie. Na pierwszy rzut ucha punk rock, ale przy drugim posłuchaniu wchodzi jakiś taki zimnofalowy… alternatywny… trans. Do tego podczas koncertu członkowie wymieniają się instrumentami. Tak jakby testowali się nawzajem. 🙂 No i zakończenie działalności KOMPLEKSU potwierdza moją teorię… ale nie uprzedzajmy faktów.
Zacznijmy nietypowo, czyli od początku. 🙂 Będę cytował gitarzystę zespołu, czyli Waldka Hassana Grudnia, ale reszta kapeli też wspominała. “KOMPLEKS PORTNOYA powstał w 1988 roku w składzie: Waldemar Grudzień (Hassan) – gitara, wokal, Marek Staniszewski (Billo) – bas, wokal, Grzegorz Adamski (Bemol) – perkusja, Tomasz Pikula (Fikol) – bas. Ten skład utrzymał się przez cały czas działalności zespołu. Nazwa zespołu pochodzi od tytułu skandalizującej książki Philipa Rotha.” Przyznaję bez bicia: nie czytałem tej książki. Wygooglałem ją więc i faktycznie może szokować. Jest to spowiedź pacjenta u psychoanalityka. Główny bohater, Żyd, rozlicza się w niej ze swoją przeszłością i ze swoimi niepowodzeniami w życiu seksualnym. W wielkim skrócie książka miała walić czytelnika po głowie z jednej strony opisami życia codziennego amerykańskich Żydów, a z drugiej strony fantazjami erotycznymi głównego bohatera. Mnie to zaciekawiło, trzeba nadrobić.
Wróćmy jednak do zespołu, bo to nie jest blog literacki. Waldek: “Początki były typowe – liczyła się chęć do grania – umiejętności schodziły na plan dalszy. Ja grałem w młodości na pianinie, próbowałem na gitarze pudłowej, więc złapałem za wiosło elektryczne. Marek szarpał gitarę klasyczną i miał głowę humanisty więc zajął się wokalem / tekściarstwem i gitarą / basem. Bemol grał na organach i widział na oczy perkusję, więc okazał się być świetnym perkusistą, a Fikol miał wujka z gitarą elektryczną i tak poszło.” 🙂 Taki opis członków kapeli zapowiada się jak muzyczny poligon doświadczalny. No i chyba tak było, bo Waldek mówił, że był to ich pierwszy skład.
Zaczynają próby. Wspominają to tak: “Pierwsze próby odbywały się w domu Hassana. Za perkusję służył stary werbelek i garnki – do dzisiaj pamiętamy ich stukot do naszego pierwszego kawałka – “Walec Drogowy” :-). Pierwszy przester Hassan zrobił własnymi rękami – profesjonalną obudowę z żółtej mydelniczki uzupełniał gustowny czerwony włącznik 🙂 Po przegrzaniu wieży, spaleniu paru kolumn i obiciu świątecznych garnków stało się jasne, że tak zespołu nie rozwiniemy. Nie pamiętamy jakim cudem udało nam się wkręcić na próby do LOKu razem z Ostoją Gieroja (w tych zamierzchłych czasach LOK się mieścił w dzisiejszym budynku NBP) pod czujne oko śp. Mirka.” Mirek Gołębiowski, czyli opiekun sal prób w LOKu. Zarówno tej w obecnym budynku banku jak i tej legendarnej piwnicy pod Biblioteką. Poczytacie o nim trochę we wpisach innych kapel z lat 80-tych i 90-tych. Była to niewątpliwie pamiętna postać w środowisku. Opiekował się salami prób, kapelami, nagłaśniał koncerty i często je nagrywał. Skoro jesteśmy przy salach prób, to na zdjęciach KOMPLEKSU można zobaczyć jak wyglądała ta w banku. Zwykłe pomieszczenie z gołymi ścianami. Podejrzewam, że dźwięk nieźle się tam kotłował, ale za to podobno była duża. 🙂 Pod Biblioteką piwnica była już jako tako wytłumiona.
Jak się gra w zespole to trzeba grać koncerty. To jest tzw. oczywista oczywistość. Chłopaki z KOMPLEKSU PORTNOYA zagrali ich trochę. “KP wystąpił na wielu koncertach w Lubartowie, Lublinie, Kocku jak również słynnym skądinąd i z wielu powodów Milejowie 🙂 i udało mu się supportować min. in. takie sławy jak Ostoja Gieroja.” No tak… Milejów… któż nie pił w młodości wyrobów Milejowskich Zakładów Przetwórstwa Owocowo – Warzywnego. 🙂 Abstrahując jednak od wina w Milejowie robiło się koncerty. Później, w latach 90-tych i jeszcze na początku XXI-wieku można było wybrać się na koncert plenerowy przy Zakładach właśnie. Nawet lubelskie Radio Centrum organizowało tam przeglądy kapel. Jeśli chodzi o koncerty KOMPLEKSU to na końcu wpisu znajdziecie video z jednego z nich. Odbył się w amfiteatrze 27.05.1990r. Waldek: “Z ciekawostek z tego koncertu – odbył się w dniu pierwszych wyborów samorządowych. Na tę okazję przygotowaliśmy kawałek “Na wybory”, którego nieocenzurowane wykonanie spowodowało spore perturbacje w zarządzie domu kultury.” Drugą część koncertu znajdziecie we wpisie o Ostoi Gieroja, bo ona też wtedy grała. Nie wiem kto rejestrował obraz, ale dźwięk w obu przypadkach nagrywał Mirek Gołębiowski z konsolety i do tego domiksowałem ścieżkę audio z kamery VHS. Jednak ostatnia piosenka jest rejestrowana mikrofonem jedynie z kamery. Pewnie kaseta w magnetofonie podłączonym do stołu mikserskiego się skończyła. 🙂
Historia KOMPLEKSU PORTNOYA niestety uboga jest w nagrania. Dużo ich poniżej nie znajdziecie. Hassan zapytany o nie odpowiada: “Niestety zapisy nagrań (w tym z koncertów i demówek) rozmyły się gdzieś w niebycie (jeśli ktoś by coś wygrzebał prosimy o kontakt 🙂 ). Pozostał jedynie ślad w postaci zapisu koncertu w Parku Miejskim oraz wczesna nieudolna demówka. 🙂 ” To demo to dwa utwory. Nagrane w 1989r. Znajdziecie je pod video. “Anarchy in UK”, czyli cover Sex Pistols. Co ciekawe z polskim tekstem autorstwa wokalisty Marka Staniszewskiego. Drugi kawałek to “Na ulicy” i jest on o naszej kochanej ul. Lubelskiej, czyli arterii Lubartowa. 🙂 Nie jest to jedyna piosenka o Lubelskiej. Kilka lat później zespół The Fugitives napisze utwór “Ulica” w tym samym temacie.
Miks gustów jednak nie przetrwał próby czasu. Panowie tak wspominają koniec kapeli: “Po dwóch latach działalności członkowie zespołu coraz mocniej rozbiegali się z wizję rozwoju muzyki zespołu – Hassan niezmiennie parł w stronę Punka/HC, reszta zespołu preferowała muzykę alternatywną (m.in. klimaty The Clash, The Pixies, The Jesus and Mary Chain). Wynikiem tego w drugiej połowie 1990 nastąpił niestety podział na dwa zespoły – Hassan utworzył Total Noise, Marek Staniszewski założył wspólnie z pozostałymi członkami Psychocandy.” Z tego co wiem Marek grał też potem na basie w zespole Takżewiecznie.
Wpis nie powstałby bez materiałów. A te mam dzięki Waldkowi Grudniowi, który podesłał wspomnienia i zdjęcia. Video zgrywane było z kasety Roberta Piechoty, a mp3 dostałem od Grzeli. Wielkie i nieustające dzięki!