“Nadgryziona zębem czasu historia zespołu OSTOJA GIEROJA.” Tytuł tego wpisu wymyślili sami panowie z Ostoi. No i faktycznie nadgryziona, bo to jedna ze starszych kapel z Lubartowie. Jak już powstali to wbili się przebojem w gusta lokalnej młodzieży spragnionej punkowych dźwięków. Do tej pory numery “Grzybki”, albo “Wania” są pamiętane. Era punk rocka w Lubartowie rozpoczęła się wraz z powstaniem OSTOI GIEROJA. Wspominali wszyscy członkowie zespołu, a przekazał mi te wspomnienia gitarzysta Robert Piechota, który datuje ten doniosły moment tak: “Zespół powstał na przełomie lat 1988/89 z inicjatywy Jacka Poznańskiego – gitara, śpiew, Bohdana Pikuli – bas, Piotrka Poznańskiego – perkusja, i mnie na gitarze. Dołączyłem do zespołu na początku działalności. Chodziłem do szkoły średniej z perkusistą OSTOI Piotrkiem, który powiedział mi, że szukają drugiego gitarzysty i zaprosił mnie na próbę, no i tak już zostało. Ta próba to był mój pierwszy kontakt z gitarą elektryczną. Pamiętam ten szok do dzisiaj. Jeśli chodzi o nazwę to Jacek wypisał na kartce kilka propozycji nazw. OSTOJA GIEROJA była chyba najbardziej odjechana i nietypowa dla punkowego zespołu i chyba tylko dlatego została zaakceptowana. Byliśmy pierwszą kapelą grającą tego typu dźwięki w Lubartowie.“
Próby mieli także w piwnicy pod Biblioteką, ale nie tylko. Po raz kolejny Robert: “Próby odbywały się w starym budynku LOK-u tu gdzie teraz jest PKO BP SA, a potem w słynnej piwnicy Lubartowskiego Ośrodka Kultury. Takim składem graliśmy od początku do końca istnienia zespołu.” Na wszelki wypadek i dla jasności nadmienię tylko, że budynek obecnego banku to była siedziba LOKu. Znajduje się naprzeciwko klasztoru o. Kapucynów. Na ul. Cichą Ośrodek Kultury przeniósł się dopiero potem i wtedy powstała sala prób pod Biblioteką, o której informacje znajdziecie we wpisach o innych kapelach.
Skoro już jesteśmy przy próbach to wpadnijmy na jakąś i sprawdźmy jak wyglądały. Robert wspomina je pozytywnie: “Pamiętam częste wizyty na próbach Grzeli, Kowala i innych. Chłopaki wchodzili przez okno no i się działo, aż ś.p. Mirek Gołębiowski założył nam kamerę, aby ograniczyć napływ gości i co za tym idzie konsumpcję produktów fermentacji naturalnej. Radziliśmy sobie z podglądaniem kontrolowanymi wyłączeniami energii elektrycznej… w ciemności szybciej znikały promile.” 🙂 Mowa tutaj o próbach jeszcze w starym budynku LOK-u. Do słynnej piwnicy ciężko było się dostać przez okno. 🙂
Nieczęsto temat sprzętu jest poruszany na tym blogu, bo późniejsze kapele miały w tym względzie coraz łatwiej. OSTOJA jednak to końcówka komuny i początek dzikich lat późniejszych w Polsce, więc sami się domyślacie, że łatwo nie było. A jak nie jest łatwo to trzeba było kombinować i tu się robi ciekawie. Robert o gratach pisze tak: “W domu miałem tylko pudło które przywiózł brat z Enerdówka. W tamtych czasach zdobycie jakiejś gitary czy wzmacniacza to było nie lada wyzwanie. LOK dysponował starymi wzmacniaczami Vermona oraz dwoma gitarami Aster z Defila. Jacek Poznański posiadał gryfy od jakichś starych Defilów i sam wykonał dwie gitary. Fajnie to wyglądało bo maskownice wykonane były z płyt winylowych. Ogólnie królowało wtedy rękodzieło. Jacek z Bohdanem zrobili też fuza ze schematu z Młodego Technika, a ja miałem wzmacniacz samoróbkę. Jedyny sklep muzyczny w okolicy był w Lublinie na Krakowskim Przedmieściu. Kupić tam można było tylko Astry – oczywiście jak były dostępne. Pamiętam jak kiedyś pojawiły się w sprzedaży dwa Straty i podróbka Les Paula. Ależ wtedy były pielgrzymki do sklepu, żeby pomacać wyśniony sprzęt ze zgniłego zachodu. Cena takiej gitary to były ponad roczne zarobki mojej mamy. Jeśli chodzi o przestery to można było kupić fuzy z firmy KOD które brzmiały jak odgłosy darcia pierza i tarcia chrzanu, no ale cóż niczego innego nie można było dostać. Często był problem z kupnem strun, więc trzeba było je gotować w celu odświeżenia… koszmar komuny. Nikt się tym jednak nie przejmował, najważniejsza była muzyka i dobra zabawa.” Popatrzcie na zdjęcia i wideo pod tekstem. Bardzo dobrze widać gitarę samoróbkę, na której gra Jacek – wokalista kapeli.
W tekstach i muzyce OSTOI (oprócz wielu innych tematów) odnajdziecie bez problemu szyderstwa z “sowieckości”, którą “bracia zza wschodniej granicy” wtłaczali u nas. Posłuchajcie “Wani”, “Kombajnistów”, czy “Bo dobrze jest, gdy piwo jest”. Można się domyślać, że podobne nabijanie się z ludu pracującego miast i wsi nie bardzo się podobało ówczesnej władzy. I choć OSTOJA nie miała sławy ogólnopolskiej to nawet w małym Lubartowie ktoś się do nich przyczepił. Robert: “Po jednym z koncertów mieliśmy rozmowę z miejscowym ubekiem któremu nie spodobało się to co śpiewaliśmy. Koniec końców Jacek nie dostał paszportu i nie pojechał na praktyki do NRD.” Jedyną pozytywną stroną tej historii jest chyba tylko to, że skoro wokalista nie wyjechał to zespół grał nadal.
Grał i koncertował. Głos znowu wędruje do Roberta i wspomnień kapeli: “Graliśmy w tym czasie dość dużo koncertów głównie w Lubartowie i okolicy. Chociażby jako support przed Hey, Kolaborantami. W Milejowie (chyba w 1990r.) był taki festiwal Rock Patelnia. Wysłaliśmy tam zgłoszenie razem z Kompleksem Portnoya, który zaczął próby w LOK. Nagrania były na jednej kasecie: Kompleks z jednej strony, a Ostoja z drugiej. Przyszło info z Milejowa, że na koncert zakwalifikował się Kompleks Portnoya. Podczas próby przed występem okazało się, że pani która informowała pracownika LOK kto się zakwalifikował pomyliła nazwy i to OSTOJA miała jechać na koncert. Ogólnie grania było sporo i sporo ciekawych historii, ale niestety czas zatarł niektóre wspomnienia, a niektórych nie warto lub nie należy wspominać. 😉 Przecieraliśmy szlaki dla innych kapel jeśli chodzi o granie i koncertowanie. Mirek Gołębiowski nagłaśniał (przynajmniej próbował) nasze występy i dopiero się uczył jak to ma wyglądać. Na nagraniach naszych występów jakie przetrwały wyraźnie słychać, że nic nie słychać. Ogólnie od strony grających na scenie, koncert to było specyficzne wydarzenie. Grało się na pamięć, bo nic nie było słychać, ani na scenie, ani przed sceną. Jak widać początki grania w Lubartowie były trudne. To że pozostały jakiekolwiek nagrania zawdzięczamy Mirkowi Gołębiowskiemu no i Grzeli.” Nagrań jest o dziwo całkiem dużo. W porównaniu z młodszymi (a więc mającymi ciut lepszy dostęp do sprzętu) zespołami OSTOJA może się pochwalić całkiem pokaźnym zbiorem nagranych koncertów. Tradycyjnie pod tekstem wrzucam playlistę z aż 24 piosenkami z różnych lat działalności zespołu. I to nie jest wszystko. Po prostu nie wrzucałem na youtube kilku wersji tej samej piosenki. Jakość… wiadomo… ale po delikatnym odszumieniu coś słychać. Styl zdecydowanie nie do pomylenia z niczym innym. Wsłuchajcie się też w teksty wokalisty, Jacka Poznańskiego. Mnie najbardziej spodobała się postać Bohatera, która przewija się co najmniej w kilku utworach. 🙂 No i w sumie jest w nazwie kapeli, bo przecież gieroj (pisane герой) to po rosyjsku bohater właśnie. 🙂
Końcówka bandu wyglądała wg Roberta jakoś tak: “Zespół zakończył działalność na przełomie 1994/95. Dopadła nas proza życia. Jacek z Bohdanem wyjechali do pracy do Warszawy. Nikt nie miał do nikogo żalu. Po prostu skończył się pewien etap w życiu i tyle…” Zapytałem go na koniec czy nie myśleli, żeby wysłać kasetę do Jarocina, który wtedy święcił tryumfy. Robert odpowiedział, że nie myśleli wtedy w ten sposób. Trochę szkoda, bo mogli coś zawojować. 🙂
Zdjęcia umieszczone w tekście pochodzą z koncertu, który odbył się pod Jubilatem w 1989r. w Lubartowie. Zobaczcie jaki tłum był na tej imprezie. Ludzie siedzieli dosłownie wszędzie. 🙂 Resztę zdjęć obejrzycie w galerii.
Poniżej znajdziecie potężną playlistę z 24 piosenkami OSTOI GIEROJA. Nagrania z różnych koncertów ułożone niechronologicznie. 🙂
Kliknijcie znaczek: żeby zobaczyć wszystkie piosenki.
I jeszcze video, które oczywiście zachęcam obejrzeć, nagrane zostało 27 maja 1990 roku w amfiteatrze w parku. Właściwie nie jest to ten amfiteatr, który jest obecnie. Scena stała w miejscu małego boiska na stadionie Lewartu, czyli obok. Dźwięk jest całkiem niezły bo jest to miks dźwięku z kamery VHS i nagrania audio z konsolety. Nieczęsto zdarzała się taka możliwość rejestracji.